Jak przyjemnie jest na Oxford Street tuz przed 9 rano! Na tyle przyjemnie, na ile moze byc w tym zgielku i tloku, albowiem juz o tak wczesnej porze zaczyna sie z wolna pandemonium. Potem jest juz tylko gorzej.
Coraz gorzej bedzie tez zapewne w kwestii wiosenno-letnich kolekcji. Weszlam na moment (czytaj: na godzine) do Primaniego zwrocic za dluga o 50 cm spodnice maxi, rozejrzalam sie po wieszakach. Poliestrowe szmaty atakuja. Wyszlam z niczem i pognalam do metra, aby stawic sie w V&A na godzine otwarcia wrot, czyli 10 a.m. Sprytne ? Tak samo zaplanowalo sobie 1000 innych spryciarzy, ktorzy juz tam byli i czekali w niekonczacym sie ogonie, wypisz, wymaluj komuna i kolejka za cukrem. Odstalam swoje, czytajac nieprzeczytana 'Polityke' na Kindle (Smolensk, Smolensk, Smolensk, brzoza, zamach, sledztwo, wrak, puszki, klamstwo, Rosjanie...plus sporo ciekawych artykulow na poziomie, jak zawsze). Dostalam za £14 bilet z godzina wejscia (!) - jakby nas wpuscili wszystkich naraz, po wystawie nie zostaloby sladu.
Bite dwie godziny w srodku, a nawet dluzej...Czas jakby przestal sie liczyc. Zachecac nie bede, bo ci, ktorzy Bowiego lubia i aktualnie przebywaja w Londynie, zapewne juz widzieli i swoje zdanie maja.
Potem w metro i na Covent Garden, H&M, oddac kolejna przydluga szmate (powariowali z tymi dlugosciami ? na kogo to ma byc, dwumetrowe mutanty ?). Tam zaczelo wiosennie kropic. Na Charing Cross, szukac juice baru, zachwalanego w necie. Znalazlam, byl zamkniety. Nici z rabbit food. Kropienie przeszlo w cos jeszcze mokrzejszego. W metro, pociag i do domu. Ciesze sie, ze mam stosunkowo blisko do stolycy, ale wolalabym miec jeszcze blizej - czyli w metro, wzglednie jakis autobus i do domu. Jak londynczycy decyduja, co robic w weekend ? Przeciez juz od samych porozwieszanych reklam i posterow w metrze mozna dostac oczoplasu. Sporo z tego to rozrywka mocno niewyszukana, ale sa i tez perelki mniejsze i wieksze. Nawet nabralam ochoty na balet, ktorego zawsze nienawidzilam w wydaniu tradycyjnym, czyli koczki, kretynskie stroje tancerek i kalesony zniewiescialych tancerzy. Kiedy jednak tancerze wygladaja tak:
to insza inszosc, nieprawdaz ?
Wracajac do prasy: w pracy podczas lunchu zdarza mi sie wejsc na gazeta.pl i ze smutkiem stwierdzam, ze ten lubiany przeze mnie portal tak zszedl na psy, ze doprawdy idzie rece zalamac. 'Artykuly' pisane chyba przez opoznionego w rozwoju 5-latka. Jaka mam alternatywe ? Na pewno nie Onet, tam moja noga nie postala, odkad zlikwidowalam bloga. Przedzierajac sie przez tony gazetowego mulu dotarlam do wywiadu-rzeki z katolicka fundamentalistka, niejaka Terlikowska Malgorzata w 'Wysokich Obcasach', ktore sa jeszcze jako-tako strawne. Rosyjski dowcip sie przypomina. Jak to jest je..c tygrysa ? I smieszno i straszno...Najbardziej w ich wizji swiata rozwalilo mnie jednak podejscie do oddawania nasienia do badan - Terlikowscy nie mogli zajsc w ciaze. Zastanawiam sie, czy ludzie z takim swiatopogladem zyja tylko w Polsce i USA, czy moze gdzies jeszcze ? Kto ma mocne nerwy, moze zapoznac sie z trescia wywiadu tu.
Zmarla Zelazna Dama. Teraz dopiero widze roznice pomiedzy polnocnymi rejonami kraju, gdzie poprzednio mieszkalam, a mieszczanskim i sytym Surrey. Tu sie Thatcher raczej lubi, a juz na pewno powaza. Na jej pogrzeb panstwo, czyli podatnik, wybuli kolosalna kwote. Smierc kosztuje.
Umeczylam sie nieludzko ogladajac 'The Master'. Joaquin Phoenix zbrzydl tak, ze nie da sie na niego patrzec. Film mogl byc rewelacyjny, a jest kiepski i wlecze sie, jak spaghetti. Polecam tylko zatwardzialym milosnikom tematyki sekt, kultow itd. Swoja droga, maja ludzie niezle zryte mozgi, zeby podazac za bredzacymi banialuki szarlatanami, niezaleznie od tego, czy ci machaja przed nosem pseudoterapia jak scjentolodzy, czy dziurkowanymi kondomami (patrz Terlikowscy). Czy Homo Sapiens ma wbudowany w czerep modul glupawki ? Litosci.
Nowosc na polu aplikacji na Androida: Sleep as Android. Przez cala zime mialam straszne problemy ze wstawaniem, do tego stopnia, ze z trudem wyczolgiwalam sie z lozka o 8 rano, polprzytomna i ogolnie polzywa. Powyzszy app monitoruje nasz sen (nie pytajcie jak, zapewne czaja sie za tym przebiegli Rosjanie od zamachu lub inne sily Zla), co obrazuje w estetycznych grafach i budzi nas, niczym budzik, w fazie snu plytkiego, kiedy jest to najmniej bolesne. Potestuje jeszcze dwa dni i mysle, ze zakupie pelna wersje. Wczoraj zbudzilam sie rowno z Androidem, dzis wstalam, zanim zaszumial Summer Storm, czy co tam ustawilam. Ze statystyk wynika, ze spie mocno przez 60-70% czasu ciszy nocnej. Zebym jeszcze nie musiala spac przez bite 10 godzin, aby jakos funkcjonowac, to byloby naprawde wybornie.
Ostatnia informacja: jesli kogos mierzi moja okazjonalna pisanina o odzywkach i kremach, przenioslam te blahe i antyintelektualne tresci na mego drugiego bloga:
thescentofmagnolia.blogspot.co.uk/
Milej niedzieli!
No comments:
Post a Comment