For Your Pleasure

For Your Pleasure

Friday, June 24, 2016

***


Wszyscy moi znajomi sie mylili. Mylili sie angielscy mezowie Polek, rekruterka, z ktora rozmawialam pare miesiecy temu ('It isn't gonna happen'), ludzie w pracy. Dzis polowa populacji UK dochodzi do siebie po poreferendalnym szoku, druga polowa swietuje. Na FB pojawiaja sie komentarze typu 'wstydze sie byc Brytyjczyjkiem' i 'coz wy zrobiliscie'. Analizy pokazuja, ze za pozostaniem w Unii glosowali 'mlodzi, wyksztalceni, z wielkich miast'. Takze Szkocja i Irlandia Pln. Za wyjsciem - stara, wiejska konserwa, rozgoryczona klasa robotnicza, o dziwo rowniez Walia, ktora dawno by z glodu umarla, jakby nie unijne dotacje jak rowniez kasa plynaca ze znienawidzonego przez wszystkich Londynu. Londyn, wiadomo, glosowal za 'remain' a teraz wnioskuje za odlaczeniem sie od matki ojczyzny. Nowoczesne panstwo - miasto ? Dlaczego nie. Odlaczyc od UK chca sie rowniez Szkoci, polnocna Irlandia rozwaza zjednoczenie z Republika Irlandii. What a fucking mess...


Kampania 'Remain' byla zalosna: zero rzeczowych argumentow, za to mnostwo znienawidzonego przez Brytyjczykow 'scaremongering'. Przecietny obywatel nie widzi zadnych korzysci w unijnym czlonkowstwie, za to widzi same wady. Ktokolwiek uruchomil lawine migracji w Europie, moze sobie pogratulowac, gdzyz udalo mu sie rozsadzic Wspolnote od srodka, nic tak bowiem nie dziala na ludzi jak strach.

U mnie w pracy na szczescie smiejemy sie ze wszystkiego i mamy duzo dystansu do obecnych wydarzen. Jednak w sytuacji, kiedy Cameron publicznie oglasza, ze Z POCZATKU nie bedzie zadnych NATYCHMIASTOWYCH zmian w traktowaniu obywateli Unii w UK i vice versa, czlowiek zaczyna sie zastanawiac. Kiedy zaczna sie owe zmiany i co nam przyniosa ? Pieczatki w paszportach ? Pozwolenia na prace u jednego pracodawcy ? Opaski na ramie jak w obozach koncentracyjnych ? Jakos trzeba bedzie rozroznic starych imigrantow od tych nowszych i zupelnie nowych.

Ktos slusznie zauwazyl na FB, ze entuzjasci Brexit to osoby niezainteresowane podrozowaniem czy to hobbystycznie czy dla kariery (pomijajac tanie all inclusive w Hiszpanii), z poczuciem zagrozenia ze strony imigrantow i z bardzo slabym rozeznaniem w tej kwestii: najwiekszym zagrozeniem dla UK sa ludzie juz tu urodzeni, nie czyhajacy pod granica. Niestraszne im oferty pracy w zagranicznych filiach korporacji czy uniwersytetach, bo ich nigdy nie dostana - nie ten poziom. Obled na gieldzie rowniez ich nie rusza, bo tam nie pracuja - znow, nie ten poziom. Sledzeni przeze mnie na Tweeterze muzycy: Brian May, Peter Gabriel, Phil Manzanera - nawolywali do zdroworozsadkowego podejscia, pomni tego, ze zespolom nielatwo bedzie poruszac sie po Europie z tirami sprzetu bez masy pozwolen i wiz.

Nieco ponad polowa glosujacych zadecydowala inaczej. Niech wiec tak bedzie. Za dwa lata sie okaze, czy moge tu nadal mieszkac i pracowac, czy mam szukac nowych przygod gdzies hen, w swiecie :)


https://www.frenchentree.com/wp-content/uploads/2016/02/Brexit-Photo-by-unitedpublishing-de-via-fotolia.jpg

Sunday, June 19, 2016

***

Obejrzalam 'Brooklyn' - sympatyczna i ciepla historia o mlodej Irlandce, ktora dostaje szanse na emigracje do Ameryki. Eilis choc mlodziutka to ma glowe na karku, nie interesuja ja malo ciekawi chlopcy z lokalnej miejscowosci, widzi w wyjezdzie wielka szanse dla siebie i choc z poczatku bardzo teskni, z czasem odnajduje sie w brooklynskiej rzeczywistosci. Wynajmuje pokoj na stancji wraz z grupa innych dziewczat, ktorych jedynym celem w zyciu jest zlapanie meza, aby koczowanie przed okupowana przez kolezanki lazienka zamienic na koczowanie przed lazienka okupowana przez naburmuszonego faceta. Eilis sie od nich rozni ambicja, chce bowiem isc w slady starszej siostry, ksiegowej. Po pracy dziewczyny chodza na randki, do kina i na potancowki, tam bowiem poznaje sie przyszlych malzonkow. Pojawiaja sie aluzje do niecheci, jaka darzyly siebie nawzajem emigranckie grupy narodowosciowe, w tym przypadku Irlandczycy i Wlosi. Z checia poznalabym dalsze losy Eilis, zwlaszcza ze jej wybranek niezbyt mi przypadl do gustu i caly czas czekalam, az wyjdzie z niego niedobry temperament albo uwielbienie dla mammy, czy inne dziwactwo :) Saoirse jak zwykle zagrala z klasa, przyjemnie sie na na patrzy - normalna, ladna dziewczyna, nie jakies napompowane silikonem kuriozum jak nie przymierzajac, tfu, Kardashianki:


http://image.cleveland.com/home/cleve-media/width620/img/moviebuff_impact/photo/19251877-mmmain.jpg


Chronie sie przed EURO jak przed zaraza, niestety dopada mnie ze wszystkich stron, nawet w pracy nie mam ucieczki i bylam w piatek molestowana meczem Anglia - Walia z radia w komputerze jednego z naszych account managerow. Jestem kompletnie niezainteresowana sportem jako takim, choc doceniam jego role jako usankcjowanego substytutu ulicznych bojek a nawet wojen. Ludzie sa agresywni i gdzies te agresje trzeba skierowac. Niestety, dla rosyjskich kiboli i pseudofanow rzucajacych w pilkarzy petardami jest to cos wiecej niz substytut. Wielka szkoda, ze skadinad sympatyczna impreza przyciaga rzesze tego typu prymitywow. Nie chce obrazac fanow pilki noznej, ale naprawde nie jest to sport dzentelmenow...a jacy by ci pilkarze nie byli przystojni, to sa przewaznie prosci chlopcy z jeszcze glupszymi dziewuchami u boku.Nie ma w nich niczego, co mogloby mi minimalnie zaimponowac :)

Obejrzalam rowniez 'The Big Short', lopatologicznie wykladajacy widzowi skad wzial sie ostatni kryzys finansowy i jak mozna bylo na nim zarobic. Jestem misiem z malym rozumkiem i od sprytu wynalazcow 'shortowania' jeszcze bardziej mnie zadziwia jak mozna bylo legalnie stworzyc instrumenty finansowe, ktore ow kryzys nakrecily, a takze instrumenty, dzieki ktorym bohaterowie filmu zgarneli ladne sumki poprzez slynne 'betting against the market'. Oj, konkluzja filmu jest niewesola, banki wracaja ponoc do starych praktyk, w UK juz jeden bank oferuje 100 % mortgage (podparty, to prawda, wymogiem wysokich dochodow i zyrantami) i biorac pod uwage, ze za chwile Brexit moze stac sie rzeczywistoscia - dewaluacja funta, zapasc na londynskiej gieldzie, ucieczka inwestorow - ciezko pozostac optymista.

Zeby nie bylo tak ponuro, jak ktos lubi wino z posmakiem agrestu, poludniowoafrykanskie Porcupine Ridge Sauvignon Blanc jest bardzo ciekawe i przystepne cenowo - obecnie £6.00  w Sainsburys :)




Za dwa tygodnie bede w kraju przodkow, hopefully dochodzac do siebie po krakowskim koncercie Black Sabbath na ktory zacieram rece z nieukrywanej radosci. Co by tu nie mowic, przyjazd legendy tej rangi do naszego sennego grodu Kraka to wydarzenie dekady, jesli nie stulecia...Doniesiono mi ostatnio, ze w Tauron Arenie, tej samej, gdzie szalec bedzie Ozzy & S-ka, produkowali sie niedawno Al Bano i Romina Power, a bilety szly jak swieze buleczki po 350 zeta. No coz, gawiedz tez potrzebuje swoich igrzysk. Niech se maja, byle i dla normalnych ludzi bylo cos ciekawego. Jesli zas ktos mieszka albo wybiera sie do Londynu, wystawa must see tego lata jest ta o The Rolling Stones w Saatchi:






 
Wybiore sie po powrocie z Polski. Tymczasem - czuj duch!


Sunday, June 05, 2016

***

Lato jest, wiec wypadaloby napisac letniego posta. Jeszcze pare dni temu wyciagalam z szafy czapke podbita futerkiem i welniany swetr z Irlandii, szlo bowiem ocipiec, tak sie zrobilo zimno. Teraz z glupawym wyrazem twarzy gapie sie we wlasny, czerwony od slonca dekolt. Niby sie posmarowalam, ale i tak co roku spotyka mnie to samo, czyli nadgorliwa reakcja zaszokowanej promieniami slonecznymi skory. Tymczasem we Francji powodzie, na Roland Garros widzowie ogaceni w kurtkach, mecze przerywane przez deszcze, zas na festiwalu Rock Am Ring fani szatanskiej muzyki co rusz obrywaja blyskawicami. Ani chybi gniew bozy.

Narzucilam sobie obowiazek przeczytania wszystkich ksiazek, jakie Rodzina podarowala mi w przeciagu ostatnich paru lat z okazji swiat czy urodzin. Zawsze sie wsciekam, bo latam z podrecznym bagazem i nie mam na nic miejsca, tym bardziej ksiazki,a po powrocie odkladam je na polke i tak juz sobie leza. Wybierane sa tez dosc przypadkowo, choc od lat powtarzam, ze nie czytam fikcji, bo o zmyslonych historiach wole ogladac filmy. Niemniej jednak...slonce swieci, az zal nie usiasc z ogrodku z napojem, truskawkami i nie pograzyc sie w lekturze. Dzis siegnelam po ksiazke Romy Ligockiej "Wolna milosc" i byl to wspanialy wybor, juz od pierwszych kartek zaczelam sie szeroko usmiechac, choc nastepne rozdzialy nie zawsze traktuja o sprawach lekkich i przyjemnych, jest to bowiem zebrana gama dosc luznych spostrzezen autorki o zyciu, z jego cieniami i blaskami. Pozwole sobie przytoczyc cytat z samego niemal poczatku:

"Otoz od dawna ugruntowalo sie we mnie przeswiadczenie, ze starosci nie ma i juz! W starosc jestesmy wtlaczani niemal sila bardzo wczesnie. Juz kolo trzydziestki mowi sie nam, ze najlepsze minelo. Ale przeciez nasz wiek to tylko puste cyfry, bez tresci. Wiec zeby one nami nie manipulowaly, manipulujmy nimi sami. Odwazmy sie wiec i wyobrazmy sobie, ze kolo trzydziestki dopiero przestajemy byc dziecmi, kolo czterdziestki dojrzewamy, a siedemdziesiatka, przez niektorych juz dzis nazywana nowa czterdziestka, to czas, kiedy tak naprawde jestemy dojrzali i prawie wszystko jeszcze przed nami."

Po takim wstepie nie moglam sie oderwac od lektury stad przypieczony lekko dekolt :)

Jestem ostatnio wyjatkowo spragniona nie tylko dobrego slowa pisanego, ale kultury w ogole. W kinach niestety sezon ogorkowy, trwal bowiem half term,wiec wyswietlali tylko komiksy i jakies inne potworki dla dzieci. Zyje nadzieja, ze wkrotce uda mi sie zobaczyc jakies przedstawienie transmitowane z Londynu, albo opere. W miedzyczasie pozostaje mi sie ukulturalniac w domowych pieleszach. Jakiez to szczescie ze mamy Internet w naszych czasach i mozemy go uzywac do czegos ambitniejszego, niz sciaganie pornoli. Kazdy, niezaleznie od tego czy mieszka godzine pociagiem od wielkiego miasta, jak ja, czy w gluszy wsrod niepismienych tubylcow, ma latwy dostep do nieograniczonych zasobow muzyki, filmu, ksiazek w formacie cyfrowym, czasopism...Wystarczy tylko unlimited broadband. Piszac te slowa, slucham nagran Diany Damrau, naszlo mnie bowiem na opere, zapewne po wczorajszym seansie "To Rome With Love", z niezapomnianymi scenami pod prysznicem :) Wspanialy sopran ma kobieta, slychac to nawet w warunkach wybitnie nieaudiofilskich, leci mi ona bowiem ze starego telefonu, oddelegowanego do roli odtwarzacza mp3 (czyta tez bezstratny format FLAC, choc twierdzi, ze nie czyta). Kupialam niedawno douszne sluchawki Onkyo i dzieki nim moje 32 GB muzyki (to tylko to, co lubie najbardziej, czyli wierzcholek gory lodowej zbiorow) brzmi w miare znosnie, a ja sie moge odizolowac od odglosow lata na osiedlu, czyli ryczacego choru kosiarek, pokrzykiwan dziatwy i 'o bejbe bejbe' dobiegajacego z ogrodka sasiadow. Zaprawde, Nobel sie nalezy temu, kto wymyslil sluchawki, o zatyczkach do uszu nie wspominajac.Wracajac do meritum: mozna w dzisiejszych czasach, co sa ponoc takie zle, wszystko miec bez wychodzenia z domu: mozna kupic muzyke, ksiazke z ksiegarni na calym swiecie, DVD z ulubiona opera tez. Wbrew pozorom nawet mieszkanie w samej, powiedzmy stolicy, czy w rozsadnej od niej odleglosci, nie oznacza, ze bedziemy w te i we wte latac na seanse czy wystawy. Bilet do Odeonu na Leicester Square kosztowal mnie ongis 20 funtow. Wystawa na stulecie brytyjskiego Vogue to dla mnie £20 na dojazd, tylez na wstep, cos trzeba zjesc i wypic i pieciu dych nie ma, albo i stowy. Ksiazka - album z tej samej wystawy na Amazon juz jest za £16. To samo sie tyczy teatrow, koncertow. Jak nas nie stac w danym momencie albo nie mamy czasu, zeby sie tluc do miasta, mozemy miec to samo w domu za ulamek ceny. Czyz nie jest to swietne ?

Nadrabiam rowniez zaleglosci filmowe; Allena rzymskiego musialam juz widziec, bo zapamietalam czesc scen, z prysznicowa na czele ale i tak z przyjemnoscia obejrzalam ponownie. Coraz bardziej jestem ciekawa tego Rzymu. Zobaczylam rowniez 'The Dressmaker', cokolwiek absurdalna komedie australijska z Kate Winslet, ktora zwala z nog i wyglada teraz jak milion dolarow, w porownaniu z czasami Titanica. W kostiumach z lat 50-tych wyglada fenomenalnie i choc byly to czasy ciemiezenia kobiet i wciskania ich w role matki i zony, rowniez za pomoca mody, nie moge sie oprzec wrazeniu, ze w tych krojach bylo paniom po prostu bardzo ladnie, zwlaszcza tym o posagowej figurze, jaka ma Kate. Hugo Weaving moglby ksiazke telefoniczna czytac a i tak moglabym go sluchac godzinami :) Film zebral raczej niedobre recenzje w brytyjskiej prasie, ale i tak polecam chocby dla kostiumow i scen, w ktorych Hugo giba sie w damskich ciuszkach. Z tego pana ponizej sama bym z checia zdjela miare, hehe:


http://i4.mirror.co.uk/incoming/article6056485.ece/ALTERNATES/s615b/Liam-Hemsworth-stars-opposite-British-actress-Kate-Winslet-in-The-Dressmaker.jpg



Dzis zeby kontynuowac tematyke strojow obejrze "The Danish Girl", a jak mi jeszcze pary starczy, "Brooklyn." Na taki weekend mowi sie u mnie w pracy 'a quiet one' czyli nuda i kicha, bo ktoby tam jakies ksiazki czytal, albo filmy ogladal o facetach poprzebieranych za baby. Ide sie wiec nudzic dalej i wszystkim rowniez wspanialej nudy serdecznie zycze :)