For Your Pleasure

For Your Pleasure

Sunday, February 26, 2012

***

I co ? I pstro, znow piekny weekend, mozna ganiac w T-shircie, w poprzednim tygodniu temperatury w glebi kraju dobily do +19...Pamietam pewna zime w swawolnej Polszy, kiedy to slonce zaszlo w polowie pazdziernika i nie pokazalo sie az do konca kwietnia bodajze. Mozna psioczyc na pomerdany klimat w UK, na to, ze wszystkie pory roku sa zmiksowane i nie ma normalnego lata, ale na taki koniec lutego to ja narzekac nie bede.

W piatek uslyszalam cos, co mi skutecznie popsulo nastroj na ow sloneczny weekend, do tego stopnia, ze nie chcialo mi sie nawet wyjsc na spacer. Ktos cos powiedzialal, nic zlego i nie ze zlej woli, ale odkad to brak zlej woli jest odtrutka na plecenie, co slina na jezyk przyniesie ? Coz, pracuje z czlowiekiem, ktoremu blisko do emerytury, ale ktory niestety nadal funkcjonuje jak dziecko. Dziecko, ktore dla hecy wrzuca kogos do basenu, nieswiadome tego, ze nie umiejaca plywac osoba spedzila ongis mnostwo czasu i energii, aby sie z owej topieli wydostac. Slonce na zewnatrz swiecilo jak oszalale, a mnie sie wydawalo, ze wszystko wokol jest czarne.

Wczoraj na szczescie poczta dostarczyla mi bilet na majowy koncert Stevena Wilsona w Shepherds Bush Empire, co podnioslo mnie na duchu. W piatek, zgodnie z  moim cotygodniowym rytualem, wg ktorego po tygodniu ciezkiej pracy gotuje sobie cos pysznego (o ile nie mam akurat wstretu do kuchenki)zrobilam paelle z kurczakiem, chorizo i mizerna porcja morskiego gadostwa z tescowej tacki. Do tego cebula, papryka, czosnek, troche chili i oczywiscie udajaca szafran kurkuma vel turmeric, zeby ryz byl zolty. Plus biale wino...Wlasnie dokonczylam resztki i stwierdzam, ze na pewno ugotuje ponownie.

Dzis troche wiosennych porzadkow wsrod moich rupieci. Czasem zapominam, co wlasciwie mam. Na pewno mam szlaban na kupowanie nowych kosmetykow poki nie pokoncze starych, a to jeszcze troche potrwa! Poza tym stwierdzilam, ze bede sie w miare mozliwosci przestawiac na produkty choc czesciowo naturalne, oraz na czyste skladniki - po co zasmiecac lazienke kolejnym balsamem do ciala z maslem shea czy olejem kokosowym, skoro mozna nabyc czyste maslo shea i coconut oil i samemu zrobic mazidlo ? Na Amazon jest fajny sklepik, ktory ma wszystko, od argan oil po neem oil i jeszcze wiecej, a ceny bardzo przyjazne. Szczesliwie mam w pracy dostep do wielu naturalnych olejkow i niezliczonych kompozycji zapachowych i skwapliwie to wykorzystuje, tudziez nadziwic sie nie moge mocy tych substancji. Mieszanina rozy, ylan ylang i geranium (chyba jeszcze troszke jasminu dalam) powoduje, ze nie tylko spie jak niemowle, ale jeszcze mam totalnie odjechane i psychodeliczne sny. Moj szef nie wierzy w aromaterapie; ja powiadam: te zapachy to naprawde cos wiecej, niz tylko przyjemne (lub nie) wonie. Ewidetnie wplywaja na funkcjonowanie naszego umyslu i ciala. Nie lekcewazmy ich.

Na koniec pozwole sobie zarekomendowac znakomity produkt, nie w 100% naturalny, ale napakowany wspanialosciami przyjanymi skorze, olejami i wyciagami roslinnymi. Mowa o Can You C Me,  Eye and Make Up Remover z Yes To Carrots. Sklad jak i recenzje mozna podejrzec TU



Dostalam toto w polskiej Sephorze, gdzie kosmetyki Yes To czesto bywaja przecenione o 50%. Na poczatku sadzilam, ze to zwykle mleczko do demakijazu. Nie! Faktycznie, ma konsystencje mleczka, ale naklada sie je na twarz jak zel myjacy i zmywa woda. Ja robie tak: wlaze pod prysznic, nacieram nim twarz, zabieram sie do ablucji a w tym czasie produkt dziala i rozpuszcza brudy dnia. Zmywam - uwaga - nie lapami, a przy pomocy innego genialnego wynalazku, od niedawna na polkach sklepow w UK:

To nie sa zwykle chusteczki - smarkatki: nie rozpadaja sie w wodzie (w kazdym razie nie od razu), nie pozostawiaja klakow, a co najwazniejsze w tym wszystkim, mozna nimi pieknie umyc buzie, przy okazji ja lekko eksfoliujac (jest takie slowo??? eee, znaczy sie, zluszczajac, co brzmi ohydnie i kojarzy sie z luszczyca). Swietnie zastepuje to peeling, jakze niewskazany u pryszczatych.

Kombo Kleenex+Y.T.C. daje wysmienite rezultaty, nawet w pracy cos niecos zauwazyli, bo mi sie przygladac zaczeli, z ja dumna chodzilam z jasnym licem. To w sumie taka moja alternatywa dla hot cloth cleanser Liz Earle i szmatki muslinowej - wole osobiscie zuzyc i wywalic taka chusteczke, niz sie pierdzielic z praniem i suszeniem, jak, nie przymierzajac, tetrowej pieluchy.

I am converted. Czy wpadlam na to wszystko sama ? Oj, nie, inspiracje (te i wiele innych) znalazlam tu:




Dobre lektury, niektore informacje nalezy przefiltrowac przez wlasny rozum i wiedze, gdyz autorki sa dziennikarkami, nie specjalistkami i niekiedy troche bredza, czy to w temacie ekologii, czy diet (jakies pseudoewolucyjne biotypy itp. kretynstwa)...Odsiawszy jednak ziarno od plew, mozna sie naprawde sporo dowiedziec.

Niech moc bedzie z wami w tym nadchodzacym tygodniu i ogolnie non-stop.

6 comments:

  1. Hej :) Ja się do kosmetyków do demakijażu chyba nie przekonam nigdy... Kiedyś próbowałam mleczka i toniku, ale nie zmywało tuszu, i generalnie czułam się niedomyta. Ja wchodzę pod prysznic i używam do twarzy normalnego żelu do mycia, potem krem (na noc, albo teraz Nivea soft), i tyle. A w weekendy nie nakładam make-upu w ogóle, a twarz zmywam czystą wodą. Wakacje były pod tym względem zaj** - na plażę nakładałam tylko krem z filtrem, a skóra była miodzio - gładka, nawilżona i opalona. Szkoda, że trzeba było wrócić do szarej codzienności.... Co do odchudzania, Pendragon też zrzuca :) Nam się aura mam nadzieję poprawi, a żonkile już kwitną! Pozdrawiam serdecznie :)

    ReplyDelete
  2. Hej, wiesz, uzywam tego ustrojstwa bez wzgledu, czy mam makijaz, czy nie, to jest taki mydlacy sie krem wiec spokojnie mozna go uzywac zamiast mydla czy zelu. Weekendy sa oczywiscie make up free! Pozdrawiam :)

    ReplyDelete
  3. No to ja se:) to kupię! U nasz tez pięknie! Gdybym miała powiedzieć co w UK pasuje mi najbardziej to niezmiennie odpowiedzią będzie - pogoda.
    Czasami słowem można zabić, o ranieniu już nie wspomnę. Głowa do góry, otrzep się i dalej.

    ReplyDelete
  4. Spokojnie, nikt mnie nie probowal zabic, tyle tylko, ze wydobyl stare demony.

    Yes To Carrots (oraz To Tomatoes, Blueberries tudziez Cucumbers) bywaly dostepne w Debenhams, jak jest teraz, nie wiem, bo to hamerykanska marka.

    ReplyDelete
  5. Polecam ciekawą lekturę, a raczej kompendium ocen kosmetyków wszelakich przez niejaką Paulę Begoun tzw. cosmetic cop - http://www.beautypedia.com/ i http://www.cosmeticscop.com/

    ReplyDelete