For Your Pleasure

For Your Pleasure

Saturday, January 28, 2012

Culture Vulture

To mial byc weekend kulturalny. Zaczelo sie obiecujaco: w  czwartek poznym wieczorem przypomnialam sobie, ze moje wiejskie kino transmitowac bedzie nazajutrz koncert berlinskich filharmonikow, z Magdalena Kozena, ktora bardzo lubie, zatem czym predzej zakupilam bilet przez Paypal (niepotrzebnie, gdyz mozna bylo go nabyc bezposrednio przed impreza). Przetrwalam trzy godziny w warunkach spartanskich: niewygodne, skladane krzeselka, zimno, jak w psiarni. Co gorsza, bylo za cicho! 'Kino' zapewnia, ze ma przyzwoity zestaw glosnikow. Ja pytam: co z tego, skoro najwyrazniej nie sa one w uzyciu, dzwiek zdawal sie dobiegac wprost z ekranu, zaden tam surround sound (jakosc obrazu tez raczej marna jak na obecne standardy) i mialam wrazenie, ze siedze przed starym, troche wiekszym telewizorem. No coz, ominal mnie przynajmniej dojazd do Odeonu, gdzie zapewne byloby duzo drozej. Pomysle jednak dwa razy, zanim sie tam wybiore na kolejny koncert, czy film. A z repertuaru najbardziej podobal mi sie Ravel. Na widowni same dziadki i babcie, dwie siedzace za mna donosnym szeptem komentowaly wszystko, od Berlina ('miserable city') po Kozene ('she's good, but not special, but then she's Simon's wife...I'm not sure about her dress...'), po zapowiadajacego koncert konferansjera ('just get on with it'). I te spojrzenia na mnie, jakbym sie tam zaplatala przez pomylke.





Po powrocie do domu, wielce odprezona i w dobrym humorze (muzykoterapia, ha!) obejrzalam jeszcze 'The Review Show', gdzie uswiadomiono mnie, ze Londyn oszalal na punkcie wystawy Davida Hockney, ktory obecnie nie maluje juz kalifornijskich basenow, a mocno psychodeliczne krajobrazy rodzimego Yorkshire. Zapalalam checia pojscia, niemniej strona wystawy nie dziala, gdzie indziej zas biletow uswiadczyc nie mozna. Dam sobie na wstrzymanie, bo czas mam do kwietnia, a ze jakims cudem zostalo mi 4 dni holiday'a z poprzedniego roku, wiec wezme wolne w tygodniu i wtedy pojade. To chamstwo, ze szczyle do lat 18 placa marne £4 za bilet, a dorosli az £14. Dalabym rade ich wkrecic, ze mam mniej niz 18 ? lol :)

I coz, chyba tyle z kultury, choc jeszcze placze mi sie po lepetynie 'The Artist', pokazywany w zaledwie paru kinach, w tym w Soho. Obaczym. W miedzyczasie lawiruje miedzy starym Genesis a muzyka sredniowiecznych trubadurow, do ktorej poczulam niespodziewana miete, jak i do sredniowiecza po calosci. Ktos mi w szkole wmowil, ze byly to wieki ciemne i brudne; ja sie zas ze zrodel dowiaduje, ze kapano sie wtedy ochoczo, gremialnie, panie z panami pospolu. Who's right now ? Byc moze obsesja czystosci, czyli paradoksalnie zarastania brudem byla domena mentalnie niestabilnych osobnikow, pozniej okrzyknietych swietymi, nie zas tzw. zwyklych ludzi.

Jeszcze slowko a propos szkoly, podstawowej konkretnie: dlaczego lekcje muzyki byly wtedy tak beznadziejne, zeby nie powiedziec wprost: chujowe ? Pamietam przepisywanie nut w ramach zadania domowego, co robilo sie zwykle na przerwie, na szybko i byle jak. Nie pamietam, aby nam w ogole puszczano jakies nagrania, nikt tego przedmiotu nie traktowal powaznie, panowal wieczny rozgardjasz i jazgot, nauczycielka jakas niedorobiona niemota...A przeciez na muzyce mozna robic fantastyczne rzeczy, mozna uczyc analitycznego myslenia, rozbierania utworow na czesci pierwsze, na sciezki, pokazywac rozmaite instrumenty, a nie tylko klasc dzieciarni lopata do glowy, ze Chopin wielkim Fryckiem byl. Zamiast tego mielismy przedmiot-zart, w jednym worze z technika, plastyka itd. Dziwic sie potem, ze narod ma gust 'pastewny'. Coz, nie od dzis wiadomo, ze glupimi i niewyrobionymi latwiej rzadzic i geby im zatkac jakimis gwiazdami na lodzie przykladowo.


Milego weekendu!

4 comments:

  1. Lekcje muzyki chujowe byly, fakt. My spiewalismy non stop, jakies wojskowe piosenki i inne bzdury, a ze tylko pare osob mialo jakis tam sluch muzyczny to wiadomo jak to wygladalo - a raczej brzmialo. Dublinia

    ReplyDelete
  2. Programy nauczania pamietaja widocznie czasy naszych dziadkow, jesli nie wczesniejesze :)

    ReplyDelete
  3. Jako niespełniona artystka operowa tez uważam, ze lekcje były ... no właśnie takie. Amen.

    ReplyDelete
  4. Ale dlaczego ? Dlaczego nie mogly byc inne, ciekawsze, lepsze ?

    ReplyDelete