For Your Pleasure

For Your Pleasure

Sunday, January 08, 2012

Annus mirabilis

Zastanawiam sie, co napisac o pobycie w Polsce. W zasadzie niewiele moge napisac, gdyz wszystko koncentrowalo sie wokol spraw rodzinnych, a tych poruszac nie bede. Objadlam sie za troje, bez wyraznych skutkow wagowych (jeszcze). Pogoda wstretna, choc zapewne regularna zimowa plucha bylaby po stokroc gorsza. Jeno w Beskidzie Sadeckim troche topniejacego sniegu. Jeden (!) sloneczny dzien z 14-stu. Zapomnialam juz, ze zima w kraju polega na tym, ze slonce idzie spac w pazdzierniku, czasem pozniej i pojawia sie ponownie w okolicach Wielkanocy. Zdolalam sie zakatarzyc i wykurowac lekiem niestety nierefundowanym, z wisienka na charakterystycznej nalepce. Lek, jak i tez zapasy zywnosci przytargalam do UK bez przeszkod i wbrew regulacjom bagazowym Lufthansy, ktora nie pozwala wnosic na poklad bagazu podrecznego o wadze przekraczajacej 8 kg. Wnioslam dwa razy wiecej.

Wrazenia z podrozy bardzo dobre. Prowincjusz jestem i dotad latalam wylacznie tzw. tanimi liniami, ktore dawno juz przestaly byc tanie, zatem zostalam porazona normalnoscia: brak scisku jak w bydlecym wagonie, daja jakis tam kes i przepitke, pasazerowie nie dra mord, prawie nie bylo krzyczacej dziatwy. Kolejnym pozytywnym szokiem bylo piekne i ultraczyste lotnisko w Monachium. Zawitalam do toalety i zaprawde powiadam: z kibli mozna jesc, a w kafelkach sie przegladac. Poruszanie sie po porcie lotniczym jest banalnie proste, nawet najwiekszy idiota by sie zdolal jako tako odnalezc. I like it.

Slysze, ze Krakow Airport, czyli budka z hotdogami na Balicach lotnisko udajaca ma byc od 2013 rozbudowywana. Ta wiadomosc leje miod w moje serce. Nie oczekuje, ze zrobia z tego Heathrow. Na poczatek dobry i drugi terminal. Nie od razu Rzym zbudowano.

Tym, co mi sie bardzo rzucalo w oczy w cesarsko-krolewskim grodzie oraz podczas krotkiego wypadu z dawne nowosadeckie, a czego jakos nie dostrzegalam wizytujac wiosna czy latem, jest absurdalne upstrzenie miasta i drog tablicami reklamowymi wszelkiej wielkosci, na ogol brzydkich jak noc. Co metr, to slup, a na nim reklamy wszystkiego i niczego. Wyglada to strasznie. Drugie kuriozum to miliony budek (co ja z tymi budkami dzisiaj...), a w nich i banany i majtki, i ksiazki uzywane, i artykuly domowe, ogrodowe, higieniczne, slowem - kazdy handluje czym moze i gdzie moze. Po 1989 roku to bylo normalne, kto zyw otwieral wlasny byznes. Teraz to sprawia wrazenie, jakby miasto bylo jednym wielkim tandetnym bazarem. Nic nie mam do zaradnych geszeftowcow, wcale nie jestem za tym, zeby zamordowac mala przedsiebiorczosc i postawic jeszcze ze cztery hangary w stylu Bonarki. Kiedy jednak inicjatywa rozbudowy i przeobrazenia 'szkieletora' (straszace od lat, niedokonczone widmo-wrak wiezowca) upada w sadzie, gdyz rzekomo bylby wskutek niej  zaburzony pejzaz i horyzont, jak pytam: dlaczego nikt nie zwraca uwagi na zaburzanie estetyki tego, co na linii wzroku ?

Inne moje spostrzezenie dotyczy Rynku. Jedni uwazaja, ze powinno byc to miejsce tzw. reprezentacyjne, wolne od grillow, bud (znow budy! Polska krajem bud), tandety, inni, ze jest fajnie, tak jak jest, a ze kon dorozkarski czasem nasra, to co ? Takie jego konskie prawo. Otoz, drepczac tam i owdzie, uznalam, ze dla nie-turysty, ktory akurat nie wybiera sie modlic do ktorego z licznych kosciolow, na Rynku nie ma nic. Bo i gdzie pojsc: na piwo do ogrodkow, jedyne 10 zl ? Napalilam sie na ksiegarnie, tymczasem prawdziwym skarbem okazaly sie rozmaite sklady taniej ksiazki, czestokroc sprzedajace to samo, co Empik, a za pol ceny. Wspomniany Empik chce za przewodniki DK Eyewitness 120 zlotych polskich; dzis takowe zamowilam na Amazon, sztuk dwie, zaplacilam £17.50, funt po 5 zeta. Bez komentarza. Rynek zatem jest dzis i reprezentacyjny - bursztyny i srebra, Wesela, Miody i inne Maliny, bank na banku - i zarazem przasny, tu Rossmann, tam tani hostel i naturalnie tablice, tabliczki, banery wyskakuja nam na kazdym kroku. Ucieklam z tego wszystkiego precz, na Podgorze. Tam to jest normalnie i fajnie: ciucholandy, pasmanterie, fajne guziki mozna nabyc. Tak po ludzku. Wieszcze, ze Podgorze zostanie nastepnym Kazimierzem i ceny piwa tez osiagna £2 per glass. Taka jest kolej rzeczy.

Sarkajac i kichajac przez caly Nowy Rok, robilam plany wyjazdowo-koncertowe, stwierdzilam bowiem, ze Ojczyzny sie nadyszalam do syta i kolejny raz sie pojawie na nastepny Xmas. Wygrzebalam z pamieci starodawny pomysl na objazdowke po Austrii, do tego doszla Praga, gdzie 6-go czerwca zagra Black Sabbath. Plus kocerty Hacketta, Wilsona, Sylviana i pewnego zespolu znanego jako Deep Purple, dopiero w zimie i oby bez orkiestry. Jak mi sie uda choc jedno czy dwa wydarzenia zobaczyc, bede ukontentowana. Zeby nie pasc finansowo na pysk, zarzadzam zacisniecie pasa, co od przeprowadzki tu niezle mi wychodzi, nie ma bowiem w mojej dziurze na co wydawac pieniedzy. Jesli tylko firma nie uzna, ze moja posade mozna zlikwidowac, bo przeciez obowiazki labu z latwoscia przejmie recepcjonistka, powinno mi sie udac wszystko zrealizowac. Wspomniane przewodniki pozamawiane. Teraz trza ino zabukowac urlop w dogodnym terminie.

Kolejny pomysl to zapisanie sie na zajecia z jezyka obcego na uniwersytecie w Surrey. Zajecia odbywaja sie miedzy 7-8:30 wieczorem, powinnam spokojnie zdazyc po pracy. Kurs rusza od kwietnia, dni beda zatem dluzsze i powinnam miec wystarczajaco ochoty i energii. Waham sie miedzy francuskim (no bo firma...) i niemieckim (bo cos mnie ta Ojczyzna Goethego kusi i przyciaga).

Tyle postanowien noworocznych. Zatwardzilam serce i zrobilam, co mialam ochote zrobic juz dawno: wywalilam z FB uposledzonego bezrobotnego polanalfabete. Nie pracuje juz wsrod nizin spolecznych i takich mi na fejsbuku nie potrzeba. Brutalne, ale niestety prawdziwe.

To co ? Zycze wszystkim czytaczom wiatru w zagle w calym 2012. Czuj duch!

2 comments:

  1. No no, widzę ambitne a zarazem możliwe do zrealizowania plany, chwali się :) Trzymam kciuki! W Balicach byłam raz, turyście obcojęzycznemu polecałabym taxi, bo pojechałam pociągiem i wysiadłam niewiadomo gdzie, ciemno było, znaków żadnych, masakra. Budy powiadasz? W Pradze w kwietniu budy pokryły plac starego miasta w stopniu uniemożliwiającym jego rozpoznanie :) Pozdrawiam i powodzenia!

    ReplyDelete
  2. Jak to nie wiadomo gdzie ? Z pociagu wskakujesz do shuttle busa, ktory cie wiezie pod samiuskie lotnisko :) To sie wie :) Plany moze srednio ambitne, ale za to wykonalne i o to chodzi. Pozdrawiam rowniez!

    ReplyDelete