Przyznaje sie bez bicia, ze coraz rzadziej odwiedzam cudze blogi, w szczegolnosci te spoza mojej listy. Komentuje tez z rzadka; albo tresc nie stymuluje mnie wystarczajaco, albo, zwlaszcza w przypadku pewnych blogow 'z dalszej reki', stymuluje na tyle negatywnie, ze wole zamilknac i blog opuscic. Bywam srodze rozczarowana. Jak juz sie trafi ktos wysoce inteligentny, zatrudniony w ciekawej branzy, oblatany w wielu tematach, to za chwile sie okazuje, ze albo nienawidzi feministek i gejow, albo ma zajoba na punkcie islamu, albo wpada w nie dajaca sie zniesc monotematycznosc. Na szczescie mam jeszcze pare przystani, ktore odwiedzam regularnie, bo warto.
Jestem w trakcie rozciagnietej na dwa wieczory emisji 'Long Way Round':
Siegalam pare razy po ksiazke w ksiegarniach, do zakupu jednak nigdy nie doszlo. Ogladam i slucham jednym okiem, surfujac jednoczesnie po necie. Zaintrygowala mnie trasa wyprawy, a wlasciciwie jej azjatycka czesc. Powiem tak: jak dotad czuje sie rozczarowana i trescia i forma tego dokumentu. Po tak interesujacym przedsiewzieciu spodziewalabym sie lepszego przygotowania merytorycznego od strony jej uczestnikow, czytaj - mogliby chociaz miec blade pojecie, ktoredy jada. Tymczasem Brytyjczycy przejezdzajacy przez rejon Altaju rozdziawiaja geby ze zdziwienia, ze mijaja gory i to wcale wysokie. Ba, oni rozdziawiaja geby podczas jazdy przez Slowacje...Doprawdy, czyzby Ewan wierzyl cale zycie, ze gory sa tylko w Szkocji, do ktorej notabene porownuje wszystko, co mu sie podoba po drodze ? Dalej, dlaczego na jazde przez wertepy Kazachstanu i Mongolii wybrali sie na stanowczo, co sami podkreslaja, za ciezkich motocyklach BMW, podczas gdy w tamtych terenach sprawdzaja sie najlepiej maszyny lokalne ? Spodziewali sie asfaltowych drog all way down to Alaska ? Widok doroslego mezczyzny, ktory przewraca sie wraz z motorem, po czym nie jest w stanie bestii podniesc (jestesmy na to narazeni wielokrotnie), jest przygnebiajacy.
Z 'Long Way Round' nie mozna dowiedziec sie prawie niczego o krajach na trasie owej wyprawy, poza faktami oczywistymi, ze tam w dzikich krainach pija kumys i spia w jurtach, jezdza na malych konikach, ze skosnooka milicja jest upierdliwa i przetrzymuje podroznikow na granicach po kilkanascie godzin, ze ludzie sa goscinni, ale i lubia obcych miec na oku. Szkoda, z takiego materialu moznaby naprawde wiele wycisnac. Zdaje sobie jednak sprawe, ze to nie jest Tony Halik :) Zatem kupno DVD po pelnowymiarowej cenie odradzam, jesli zas sie wam trafi okazja (zaplacilam £3.99), mozna nabyc do postawienia na polce, bo okladka koniec koncow najgorsza nie jest.
Pogoda w ten dlugi weekend ch..a, pada, pada, przestaje na moment i dalej kropi. Lsniace nowoscia kijki stoja smetnie oparte o sciane i czekaja lepszych czasow. Mam smetne przeczucie, ze wyczerpalismy limit cieplych dni na sezon 2011 i az do pseudozimy bedzie tak wlasnie kropic. Pozostaje mi wiec fitness indoors.
To jest moje pierwsze DVD z szeroko pojetymi cwiczeniami, tzn. nie pierwsze zakupione, bo na polce cos tam sie kurzy, ale pierwsze, ze tak sie wyraze, wyprobowane. Zrobilam wszystkie trzy 30-minutowki pod rzad, na temat trudnosci sie nie wypowiem, bo dla mnie wszystko jest trudne. Rzecz jest fajna, Davina jest zabawna, muzyczka w tle leci sympatyczna (Fatboy Slim i inne takie). Cwiczenia na pewno nie sa zadna nowoscia, wszystko to juz widzielismy, aczkolwiek instruktorzy narzucaja dosc szybkie tempo (again, dla mnie kazde tempo jest szybkie, albo wrecz za szybkie), wiec po pol godzinie skakania przez wyimaginowana skakanke, kopania, wymachiwania piastkami, pompek i rozciagania, czujemy, ze zyjemy. Ponownie, nie dalabym za to 15 funtow, ale za £3.99 naprawde warto.
Jesli ktos sie zastanawia, gdzie tak okazyjnie mozna nabyc DVD - jest taki sklep, nazwy nie pomne, ktory sprzedaje plytki pochodzace z wypozyczalni, z gwarancja, ze beda chodzic. No i chodza, a za dyche mam dwie wyzej wspomniane pozycje, tudziez 'Pilates', jeszcze nie obadane. Taniej, niz na Amazon. Notabene, natrafilam ostatnimi czasy na osoby, ktore nie wiedza, czym jest Amazon. Czy ktos tu jest z innej planety ?
Na zakonczenie: mieszkajacy w okolicach Liverpool kinomaniacy, macie niepowtarzalna okazje zobaczyc legendarnego 'Taksowkarza' w FACT Picturehouse (35th Anniversary Restoration). Spieszcie sie, poki jeszcze graja.
Ja zrobilam od blogow taka przerwe, ze az sie teraz wstydze cokolwiek skomentowac ;-) No ale widzisz, ja jak bumerang jestem - wracam.
ReplyDeleteA tam, sie wstydzisz - komentarze sa zawsze mile widziane, w kazdym razie u mnie :) Pozdrawiam!
ReplyDelete