For Your Pleasure

For Your Pleasure

Saturday, July 30, 2016

***

Jak czlowiek sie blaka po Fejsie, zawsze na cos osobliwego trafi. Wczoraj przyplatal mi sie link do artykulu z Wysokich Obcasow, dostepnego w calosci. Artykul, czy raczej list, nic specjalnego, wyznanie emigranckie, jakich wiele. Duzo ciekawsze komentarze pod spodem, szczegolnie ten nawiazujacy do wzmianki w artykule o wycieczce do Japonii. Autorow listu stac bowiem na takie fanaberie, a niektorzy komentujacy dziwuja sie, jak mozna cierpiec na obczyznie dla wspomnianych wycieczek, oraz innych willi i samochodow, w ktore, jak wiadomo, emigranci oplywaja :) Syndrom zlotej klatki, jak ktos to nazwal.

Sama nigdy nie planowalam zycia poza granicami Polski. Kiedy dorastalam, o wejsciu do Unii i swobodzie pracy w niej moglismy sobie pomarzyc. Kto mial jakichs krewnych w Stanach czy Niemczech, uciekal tam. Byly to inne czasy, bez smartfonow, tanich lotow, AirBnb czy Google Earth - jakze ciezko w to teraz uwierzyc... Jednoczesnie mialam bolesna swiadomosc, ze w Polsce po szkole nie znajde pracy, chyba ze na czarno, albo w Biedronce za 3 zl na godzine plus 200 bezplatnych nadgodzin tygodniowo Tak sie zlozylo, ze przyjechalam do Anglii podczasow studiow, jeszcze przed nasza akcesja do Unii, ze sterta pozwolen i papierow pod pacha, wjechalam legalnie, popracowalam rowniez legalnie pare miesiecy w ramach praktyk i zobaczylam, ze jednak sa inne mozliwosci finansowe w zyciu niz owczesna stawka godzinowa w Polsce. Skoczylam studia, bylismy juz w Unii, w Polsce dalej 'mlodych przyjme do hurtownii 800 zl/miesiac' wiec bez specjalnego namyslu spakowalam walizke i ruszylam szukac wiatru w polu, angielskim, rzecz jasna. Bez planow, typu zaoszczedze na mieszkanie, czy slub, czy przyszle dzieci. Z perspektywy tamtych dni jestem zaskoczona, ze udalo mi sie zakotwiczyc tu, gdzie teraz jestem, moge powiedziec, ze mam zawod, choc po moich polskich studiach mialam jedynie zawod bezrobotny magister ;) Caly czas tez wierze, ze zajde w tym zawodzie wyzej, choc nie mam zadnych dyrektorskich zapedow. Ot, wystarczy mi bycie szanowanym specjalista.

W moim mniemaniu, szanowany, oznacza wynagradzany nalezycie. Tu sie pojawia swoista roznica w patrzeniu na pieniadze widoczna w komentarzach z nieszczesna Japonia na czele. Usmiechnelam sie pod nosem, gdzyz Japonia chodzi mi po glowie od jakiegos czasu i poczynilam nawet proby stworzenia budzetu na samodzielny, 2 - 3 tygodniowy wyjazd. Jest to jak najbardziej realne.Mam wrazenie, ze dla co poniektorych pieniadze sa czyms, o czym nie wolno mowic, myslec, rozmawiac a juz na pewno nie wolno przyznac sie, ze sie chce dobrze zarabiac, obojetnie w jakim celu.Co ciekawe, takie opinie prawie zawsze wyplywaja od osob z kregu rzeczywistosci biedronkowej. Osoby spoza tej rzeczywistosci, niezaleznie, czy mieszkaja w Polsce, czy poza nia, nie plota glupot o wyzszosci ducha nad materia bo sa wlasnie w podrozy po Japonii czy innych ciekawych miejscach, albo sa w pracy, zarabiajac na owe podroze, czy wille, czy auta, czy moze kursy spadochroniarskie, szkoly jezykowe, studia, na co komu przyjdzie ochota. Moze nawet rozdaja pieniadze innym, w koncu im wolno. Biedni natomiat zawsze potepiaja pieniadze, jednoczesnie narzekajac wnieboglosy, ze maja nich stanowczo za malo. Czysta schizofrenia.

99% emigrantow wyjechalo z przyczyn finansowych, 1 % aby przezyc przygode albo uciec od polskiej katolickiej mentalnosci, nietolerancji, pogardy dla kobiet i gejow, ustawy anty-aborcyjnej, klod rzucanych pod nogi przedsiebiorcom - mozna by dlugo wymieniac. O ile jednak przyczyny, powiedzmy, ideologiczne, sa przyjmowane ze zrozumieniem, to juz finansowe - niekoniecznie. Nie rzucim ziemi, skad nasz rod, jaka by nie byla. Emigranci sa oskarzani o zdrade ojczyzny niemalze, bo kto to widzial zadac czegos wiecej od zycia, niz 40 metrowe mieszkanie i wczasy raz na 5 lat w tanim hiszpanskim resorcie, a weekendy na dzialce. Japonii sie zachciewa, widzial to kto...

Wiem, ze w Polsce mieszka bardzo duzo szczesliwych ludzi, ktorzy na przekor pisowskiemu szalenstwu ukladaja sobie zycie i chwala im za to; ja naprawde podziwiam, bo po ostatniej wizycie nie moglam pojac, jak przy niemieckich cenach a zarobkach na poziomie trzeciego swiata mozna tam funkcjonowac, nawet majac niezla prace. Wczoraj bylam w Lidlu u nas i szczeka mi opadla, bo maja polskie ceny, a tu przeciez Anglia...

Nikogo w Polsce rowniez nie namawiam do wyjazdu, jakby wszyscy poszli w moje slady bylby to exodus na miare biblijna, a tego Polska, juz raptownie starzejacy sie kraj, nie potrzebuje. Ktos zreszta musi pakowac te paczki w polskim Amazonie.

Przyznaje sie bez bicia ze owszem, przyjechalam tu dla pieniedzy i moim celem jest zarabianie kupy kasy i wydawanie jej na siebie, na moje marzenia, cele i oczywiscie podroze. Przyjechalam tu rowniez dlatego, ze jestem niekompatybilna z polska obludna i falszywa religijnoscia i chce mieszkac w panstwie swieckim i nie bedacym wrogiem wlasnego obywatela (rezydenta, jak kto woli).  Jesli kogos w PL to uwiera, trudno. Zazdrosc szkodzi tym, ktorzy zazdroszcza a o coz innego chodzi w tych wszystkich wypowiedziach jesli nie o zazdrosc, sprytnie zakamuflowana pod pozorami wspolczucia teskniacemu za twarogiem i wierzbami emigrantowi ? Sama pamietam, jak zazdroscilam, bedac dzieckiem, krewnym w Holandii czy Hiszpanii, bo widzialam na wlasne oczy, ze oni po prostu mieli lepiej.

Z drugiej strony, dopiero wyjazd z Polski powoduje, ze zaczynamy doceniac jej pozytywne strony, ale tez widzimy negatywne, ktorych nie dostrzegalismy mieszkajac w niej bo uchodzily za norme. Upadaja tez z czasem wielkie mity, jak te o naszym fantastyczym systemie edukacji, sluzbie zdrowia,  niepowtarzalnym smaku kielbasy czy nawet oszalamiajacej urodzie naszych kobiet. Mitu o meskiej urodzie nie bylo i nie zanosi sie, aby powstal.

Mysle, ze niektorzy emigranci cierpia na poczucie winy, bo jest im lepiej, niz rodzinie i znajomym, ktorych zostawili w kraju i to jest przyczyna depresji a la Latarnik a nie jakies tesknoty. W katolickiej mentalnosci nie miesci sie samozadowolenie z samodzielnie osiagnietegu sukcesu, nalezy wstydzic sie aut, willi i podrozy oraz innych burzujskich zachcianek.

Tym, ktorzy sie nie wstydza - do zobaczenia kiedys w Japonii :)






5 comments:

  1. Czytamy te same artykuly :) Mnie rozbawilo@ Poszliscie na latwizne. Nie wiem skad w polskim narodzie takie uwielbienie do martyrologii. Zamiast wiesc fajne, spokojne zycie w normalnym kraju, z cierpieniem i godnoscia znos upokorzenia, marne zarobki i caly ten polityczny cyrk. Zamiast sie rozwiesc z jakims bucem to nie, trzeba przy nim tkwic zamiast isc na latwizne. ITP ITD. Do tego to ciagle niezadowolenie ze wszystkiego, kwekanie, mielenie za i przeciw. Bo nawet jak sie jest szczesliwym to kurna nie wypada, co sobie ludzie pomysla. Trzeba sie na cos skarzyc. Dub

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, wyjazd w pojedynke, z paroma groszami w kieszeni, z jedna walizka, do obcego kraju gdzie nie mielismy zadnych kontaktow ani znajomosci, samodzielne znalezienie pracy, a potem kolejnej i kolejnej, do momentu znalezienia satysfakcjonujacej, samodzielne znalezienie lokum, a potem kolejnego i kolejnego, zalatwianie wszystkich papierkowych spraw na miejscu, doskonalenie jezyka do poziomu native speaker, doskonalenie zawodowe...Wszystko to LATWIZNA.

      Delete
    2. Ja mysle ze to latwizna w porownaniu z zyciem w Polsce. Dub

      Delete
  2. wspanialy tekst :))) Ja tez jestem w UK dla pieniedzy. poza tym dla wygody, poczucia bezpieczenstwa, wakacji, kariery... Polska nie dala tego ani mi ani mojemu mezowi mimo, ze oba my magistry ;/

    ReplyDelete