For Your Pleasure

For Your Pleasure

Sunday, August 02, 2015

***

Czas na maly update kosmetyczno-pielegnacyjny. Tu istotna uwaga: zmierzam obecnie w strone minimalizmu oraz produktow naturalnych. 'Moj' minimalizm polega na tym ze nie mam 10 kremow a 3-4. Nie testuje namietnie nowosci ani nie szaleje po SPACE NK ani zadnych takich skupiskach oferujacych marzenia w sloiczku za grube setki funtow. Doszlam tez do wniosku, ze wywalenie wiecej niz £20 na krem czy tez, powiedzmy, w porywach do £50 na jakies tam serum do twarzy to czysta glupota. Pracujac pare juz lat w branzy mocno powiazanej z kosmetykami widze, jak producenci tych cudeniek klamia w zywe oczy i wypisuja na opakowaniach niczym nie uzasadnione obietnice. Jak nie kolagen, to roslinne komorki macierzyste czy inny kwas hialuronowy. Zadna z tych substancji nie ma prawa zadzialac na skore od zewnatrz, wiec kupujac owe mazidla mozecie rownie dobrze wrzucic pieniadze do toalety i spuscic wode. Na jedno wyjdzie. Nie ma rowniez takiej sily we Wszechswiecie, ktora by za pomoca kremu wepchnela wam do skory wilgoc, zas spryskiwanie sie wodami termalnymi da skutek odwrotny, czyli wysuszy gebe na wior, ku zgryzocie uzytkownika a radosci producenta sprzedajacego w najlepsze wode w spreju...

Po tym nieco pesymistycznym wstepie podziele sie paroma odkryciami. Po pierwsze, kapsulki z witamina A + E, z apteki polskiej, za ok 5 zl. Wyciskamy ostroznie zawartosc na dlon i wsmarowujemy w lico a rano budzimy sie z nowa twarza. Nie zartuje. Witamina A - tu w formie retinoli palmitas - to wszak slynny retinol, jedyny skladnik preparatow przeciwzmarszczkowych, ktory faktycznie wykazuje udowodnione dzialanie na nasza skore. W kremach drogeryjnych jest go tyle, co kot naplakal, zeby nie zrobic klientowi krzywdy. Zamiast placic kilkadziesiat czy kilkaset zlotych za krem, lepiej siegnac po 2500 IU retinolu za prawie darmo i obserwowac niemal natychmiastowe efekty. Oczywiscie przy zachowaniu nalezytej ostroznosci, czyli sprawdzic, czy nie uczula i tak dalej.

Inny sympatyczny zakup z apteki w Galerii Krakowskiej (wysokie ceny ale dobry wybor wszelakich rodzimych marek) to krem brzozowo - rokitnikowy z betulina firmy Sylveco. Pomaranczowy (!), bardzo tresciwy i tlusty. Jak znalazl na trudne warunki atmosferyczne, narty czy nawet sezon grzewczy. Sklad bardzo prosty: oleje i to, co wymieniono na opakowaniu. Inny fajny krem na jaki trafilam zaintrygowana marka to rosyjski Krem do zachowania mlodosci (hihi) 35 - 50 lat Babuszki Agafii. Nawkladali tam jakichs syberyjskich wyciagow i dali wyjatkowo natretny cytrynowy zapach, ale krem dziala! Widze rano efekty, twarz faktycznie wyglada gladko i swiezo. Za jakies 10 - 13 zl mozna sprobowac.

Nadal uzytkuje olej arganowy firmy Neal's Yard, kupiony w lipcu zeszlego roku za jakies £17. W pracy dostalam zas krem Repose brytyjskiej naturalnej marki Temple Spa. Milo sie go uzywa, choc nie wchlania sie zbyt dobrze no i zapach moze nie kazdemu przypasc do gustu. Na plus, olejki eteryczne w nim zawarte dzialaja nieco wysuszajaco na pryszcze. Zdecydowanie nie wart £39, jak juz wspomnialam wczesniej - te ceny sa kompletnie nieuzasadnione ani skladem ani dzialaniem.

Bywajacych w Londynie namawiam na wizyte w wielkim LUSH-u, gdzie mozna znalezc rzeczy niedostepne w innych filiach tej sieci. LUSH ma mase produktow nikomu niepotrzebnych, jakies henny w kostkach, pastylki do mycia zebow, pasty myjace do twarzy...ale ma tez zacne maseczki, np. mietowa i czekoladowa. Jak juz jestem przy maseczkach, warto wspomniec o glince rhassoul, ktora ma wspaniale wlasciwosci oczyszczajace. Mam maly woreczek kupiony na eBay za grosze, rozrabiam z woda i rzucam na facjate od czasu do czasu. Byc moze jest to ziemia z czyjegos ogrodka, kto tego dojdzie, ale dziala fajnie i to sie liczy!

Do zmywania makijazu olej kokosowy. Do ciala - olej kokosowy, a takze czyste maslo shea, dosc upierdliwe w swej stalej postaci. Do mycia twarzy mecze olejek myjacy z The Body Shop a na wyjazdy zabieram 'maslo' z tejze samej serii tejze firmy. Jedno i drugie w zasadzie moze zastapic olej kokosowy :) Gdzies w przepasciach szuflad mam jeszcze rozmaite probki i resztki, np. maske enzymatyczna REN za ciezkie pieniadze, ktora odrobina wygladza twarz, poza tym nie robiac nic...Ziaje Manuka liscie oliwki, czyli paste myjaca o zapachu Kreta do zatkanych rur - strasznie mocny peeling, na pewno nie na ropne wypryski. Krem Avene jeszcze z zimy, Ultra Riche czy jakos tak, z maslem shea, bardzo dobry. Zadnych tonikow, serum, kremow pod oczy... I tak wbrew moim zapewnieniom sporo sie tego nazbieralo, aczkolwiek do konca roku powinnam juz wszystko zuzyc i pozostac przy tzw. bare essentials. 

Jak juz powiedzialam, jestem sceptykiem w kwestii kosmetykow, troche juz tego w zyciu zuzylam i naprawde uwazam, za zamiast wydawac kolejne £££ na Creme de la Mer, ktory jest takim podrasowanym Nivea, lepiej to zainwestowac w wyciskarke do sokow, masaz, weekend w Bordeaux albo od razu pomaszerowac na botox - wedle wlasnego uznania i potrzeb :)

5 comments:

  1. Podpisuje sie w calej rozciaglosci. Krem kokosowy, Nivea w granatowym pojemniczku, maseczki Perfecty z wit C - podstawa. Jedynym drogim kosmetykiem ktory kupuje i ktory wyraznie dziala to serum Lancome, no ale tez opakowanie starcza na rok. Ahca, olej z winogron tez jest super.Dub

    ReplyDelete
  2. Olej z winogron - musze wyprobowac.

    ReplyDelete
  3. estee lauder mialo byc, nie lancome :) Dub

    ReplyDelete
  4. Dzieki za porady .Bardzo lubie takie nowinki kosmetyczne.Szczegolnie zaintrygowal mnie ten krem brzozowo -rokitnikowy I krem Babuszki :-) Musze kogos poprosic o zakup .Sledze Twoj blog juz od kilka lat ,bedac w Londynie skusilam sie na swietne nieoklepane perfumy w Harrodsie Nietanie ale super ktore polecilas .pozdrawiam serdecznie Ewa z NY

    ReplyDelete
  5. Ewa z NY - dziekuje za jakze sympatyczny komentarz :) Jakiez to perfumy polecilam, bo za nic sobie nie moge przypomniec ? Pozdrawiam!

    ReplyDelete