W kontescie wydarzen tego roku poczelam sie zastanawiac nad sednem takich pojec, jak narodowosc, obywatelstwo, naturalizacja. Kazdy teraz chce albo zostac Brytyjczykiem, albo Irlandczykiem, niektorzy nawet odgruzowuja zapomniane dawno polskie korzenie aby capnac paszport EU zanim pani May nas oficjanie wypisze z tego klubu. Amerykanie zas nagle zapalali miloscia do Kanady.
Jaki sens ma narodowosc czy obywatelstwo w dzisiejszym zglobalizowanym swiecie, zakladajac, ze nie jestesmy czlonkiem plemienia spedzajacym caly zywot w tym samym skrawku dzungli albo Amerykaninem dla ktorego swiat konczy sie na polu kukurydzy, wielkiem moze, ale jednak polu ? Sa ludzie, ktorzy nigdy nie byli poza granicami swego kraju, a nawet miejscowosci, ale nie o takich mi chodzi.
W dzisiejszych czasach mozna urodzic sie w jednym kraju, dorastac w innym, konczyc szkoly w jeszcze innym, na staz czy do pierwszej pracy wybrac sie do innego kraju i wreszcie osiedlic sie gdzie indziej aby na emeryture znow przeniesc sie gdzie dobrze, cieplo i tanio. Co za tym idzie, jestesmy przynajmniej dwujezyczni, obracamy sie wsrod przedstawicieli roznych kultur, podrozujemy i generalnie mamy poszerzone horyzonty, wiedzac, ze poza polem kukurydzy rosnie jeszcze cos innego ;) Wolny przeplyw towarow i ludzi odzwierciedla i ulatwia taki sposob zycia, nikogo jednoczesnie nie zmuszajac, aby studiowal w ramach Erasmusa czy zrywal owoce gdzies za granica, zeby zarobic na kieszonkowe. Kto chce, moze w swojej kukurydzy siedziec i cale zycie, jak mu z tym dobrze.
Czy nie byloby latwiej machnac reka na te wszystkie obywatelstwa i paszporty i stworzyc jeden, rozpoznawalny miedzynarodowo dokument ID/travel, mozna by w nim wpisac czy delikwent sie urodzil w Toruniu czy w Manili, ale generalnie bylby to ten sam dokument po to tylko, zeby sie moc czyms wylegitymowac na calym swiecie. Czy nie byloby prosciej, aby np. zamiast przymusowej niemal nacjonalizacji, bo teraz zeby uzyskac 100 % pewnosci co do zostania w UK trzeba wyrabiac ichni paszport, mozna bylo takim uniwersalnym ID sie poslugiwac i sluzylby on zarazem jako permenentny work permit ? Wszak cala ta zawierucha z aplikowaniem na te wszystkie rezydencje bierze sie nie stad, ze nagle Polacy sie poczuli Brytyjczykami. Chodzi tylko (i az) o prawo do pracy, kupna domu itd. To troche jak z malzenstwem i jego wersja light czyli zwiazkiem partnerskim. Nie ma potrzeby deklarowac na reszte zycia przynaleznosci do jednej stajni. Naturalizacja brzmi strasznie powaznie, jakby czlowiek nabywal nowej tozsamosci, podczas gdy chodzi o papierek do mieszkania i podrozowania.
Mozna sie czuc czescia swojego narodu (w granicy rozsadku), ale juz niekoniecznie utozsamiac sie z aparatem panstwowym. Jestem pewna, ze wielu Polakow, Bryjczykow i Amerykanow w tym momencie nie pala sympatia ani do jednego, ani drugiego. O sobie moge powiedziec jedno: nawet 10 brytyjskich paszportow nie zrobiloby ze mnie Brytyjki. Mam minimalna potrzebe przynaleznosci, z Polski wynioslam to, co wynioslam, odrzucam plewy, czyli te elementy naszej kultury, ktore sa nie do zniesienia, z lokalnej kultury przyswajam to, co mi pasuje. Po co mam sie zaraz okreslac, kim jestem ? Jestem soba, mam imie, nazwisko i adres stajni. Tyle mi wystarczy, aby zaprezentowac sie swiatu.
Swiat jednakowoz uwaza ubecnie inaczej i zapelnia sie debilami z flagami na koszulkach, ostentacyjnie i wrzaskliwie deklarujacymi swoj przasny patrotyzm. I dalejze na pole kukurydzy.
U mnie chec posiadania irlandzkiego obywatelstwa bierze sie z milosci do Irlandii, choc owszem biurokratyczne zalatwiania tegoz mnie skutecznie odstraszaly i dopiero Brexit mnie "pchnal". Pomysl masz moze i dobry ale co, kazdy np z Nigerii moglby sobie wjechac gdzie chce i tam albo pracowac albo zerowac na spoleczenstwie? Dopoki sa kraje biedne i bogate, z lepiej lub gorzej rozwinietym systemem socjalnym, dopoki sa ludzie pracowici i lenie, nieroby, pasozyty, ja jestem za przeciw :) A jeszcze - pewnie ze paszport Irlandki ze mnie nie zrobi, ale obywatelka tego kraju tak. Dub
ReplyDeletePewnie ze to utopia ale pomarzyc mozna. Bardziej chodzilo mi o to, ze koncept naturalizacji i wymogi ktore trzeba spelnic aby moc sie jej poddac (spowiadanie sie z 10 lat zycia, egzaminy) jest po prostu przestarzaly. Ja bym najchetniej widziala jakies superpanstwo w przyszlosci, ujednolicic co sie da a lokalny koloryt zostawic w spokoju.
DeleteNo to przecież UE jest takim zalążkiem, w sensie swobody podróżowania i pracy. Ale ludzie są plemienni, i dużo czasu upłynie, zanim byliby gotowi na taki eksperyment :)I tak jak powiedziała Dub - żeby było sprawiedliwie, wszyscy musieliby po równo brać i dawać.... Czekaj, czekaj, ktoś już coś takiego kiedyś mówił, to się chyba socjalizm nazywa?? ;-)
ReplyDeleteAbsolutnie nie chodzilo mi o socjalizm, zgola przeciwnie :) Jakby nie bylo zadnych zasilkow, dodatkow na dzieci, tax credits itd nikt nie moglby zyc na cudzy koszt nie pracujac. Wiec UK zamiast hamowac imigracje, czego i tak nie zdolaja w 100 % zrobic, mogloby zmienic model panstwa na mniej sprzyjajacy pasozytnictwu. Co probuja, to sie podnosi wrzask, ze samotne matki z czworgiem dzieci nie beda mialy z czego zyc...
Delete