Po powrocie z Polski na usta cisna sie slowa: Ojczyzne wolna racz nam wrocic Panie...Nie bede jednak sie rozpisywac o polityce, gdyz kaczka jaka jest, kazdy widzi.
Wyjatkowo tym razem podrozowalam autokarami. Standard niezly, w Eurolines mieli nawet kontakty elektryczne, duzo postojow, dobra klima i zaskakujaco sympatyczne towarzystwo. Znakomita wiekszosc pasazerow to mezczyzni, kobiety zapewne nie chca sie meczyc tak dluga podroza i wybieraja samoloty. Cisza i spokoj, choc w drodze powrotnej znalazlo sie paru amatorow piwka, ktorzy rozezleni dlugim oczekiwaniem przed Eurotunelem rzucali inwektywami i przedrzezniali Fracuzow. W ogole mialam wrazenie, ze przenioslam sie wehikulem czasu do klimatow przedunijnych, a nawet komuszych: bagaze w postaci ceratowych toreb, jakie to dawniej wozono na tzw. 'handel', bliski sercu zapach bulek z kielbasa owinietych w folie aluminiowa, termosy, dzwonienie z kart zdrapek, jakie ostatnio mialam w reku w 2001 roku, a takze ogolny 'look' towarzyszy podrozy po ktorych widac bylo niestety, ze sa z Polski B, C czy D i do UK jada robic fizycznie. W pewnym momencie zrobilo mi sie wrecz przykro, bo nie widzialam wokol siebie ani jednej usmiechnietej twarzy i bylo oczywiste, ze nasz kraj skazuje tych ludzi na wygnanie. Wiekszosc z nich nigdy nie wystawilaby nosa z rodzinnej miejscowosci, gdyby nie perspektywa zarobienia paru funtow na budowie w Londynie. Lot Ryanem to przy tym lans full wypas, panowie w nowiutkich adidasach, panie z torebeczkami Korsa...A tu rzeczywistosc wciaz skrzeczy i skrzeczy.
Krakow, choc tonie w smogu, wyglada coraz lepiej i naprawde bardzo wiele oferuje mieszkancom. Tyle sie zmienia, ze momentami czulam sie jak w obcym miejscie. Mialam przyjemnosc goscic w Centrum Kongresowym i bylam bardzo zadowolona z wystroju jak i akustyki. Pogoda zaskoczyla mnie na plus i to doslownie, w Boze Narodzenie panowala bowiem aura wiosenna, cieplo i slonecznie. Na Sylwestra za to troche nam tylki przymarzly, w nocy temperatura spadla do -16 ale i tak bylo fajnie. Mieszkancom Yorku czy Cumbrii tegorocznych swiat nie zazdroszcze. Na koniec spadl snieg, za sniegiem nie przepadam, ale to zima wiec pal go licho ;) W ogole jak zyje, nie pamietam tak cieplego grudnia. Czy ta anomalia stanie sie norma ? Dodam, ze kojaco na moje zszarpane nerwy wplynal fakt, ze pogoda zdawala sie nie zmieniac z dnia na dzien, czy z godziny na godzine. Przez caly tydzien bylo tak samo: od rana slonce, bez deszczu, bez sniegu. Z drugiej strony, to nadal zima i nie da sie za bardzo szwendac calymi dniami, bo jednak sie marznie. No ale swieta, co za tym idzie dlugie wolne jest w grudniu i w najblizszym czasie nic sie w tej kwestii raczej nie zmieni.
Wracajac do Krakowa, widac mnostwo zmian na lepsze, jeszcze nie bylam na nowym lotnisku ale przypuszczam ze jest o niebo lepiej i gdyby tylko pracownicy nie straszyli tymi zielonymi mundurami jak junta wojskowa i bardziej sie usmiechali, byloby wrecz idealnie. Zaskoczyla mnie ilosc rosyjskich turystow w poblizu Wawelu, skoro jednak oni zjezdzaja sie stadnie do Zakopanego, to i zrozumiale, ze odwiedzaja rowniez grod Kraka. W tym roku jest ich podobno mniej, gdzyz maja trudnosci z uzyskaniem wizy do rzadzonej przez Kaczystow Polski. A mialam nie pisac o polityce...
Centrum miasta jest niemal w calosci podporzadkowane turystom, co sluzy turystyce, ale mieszkancowi tak sobie. Cepeliowate restauracje, kafejki oferujace angielskie sniadania...Mysle, ze Krakow wlasnie osiaga apogeum swojej popularnosci - widac to po cenach lotow, wyzszych niz te do Warszawy, Wroclawia itd. - aczkolwiek osobom szukajacym spokojniejszych i mniej komercyjnych destynacji moze sie juz tak bardzo nie podobac. Jedno jest pewne: bez unijnych inwestycji byla stolica Polski wygladalaby w porownaniu z reszta Europy po prostu fatalnie. Sama zreszta pamietam, jak jeszcze z 15 lat temu nie mialam sie gdzie podziac miedzy zajeciami, bo jakichs normalnych kawiarni czy knajpek na studencka kieszen po prostu nie bylo. Przy okazji, zaliczylam kultowe ponoc Forum Przestrzenie w bylym, legendarnym hotelu Forum. Przystan brodatych hipsterow noszacych okulary w grubych oprawkach i stukajacych leniwie w swoje laptopy z symbolem jabluszka. You get the picture...W lecie mozna wywalic sie na lezaku na miejskiej plazy i gapic na Wawel:
Bylam rowniez na bardzo sympatycznej wystawie w Muzeum Narodowym o modzie czasow PRL. Jestem nieco podlamana, gdzyz wszystko, ale to wszystko w modzie juz bylo i teraz tylko dokonuje sie recyklingu dawnych pomyslow. Co ciekawe, eksponowane stroje, sukienki byly bardzo, bardzo male - w latach 50 i 60 przecietna kobieta musiala byc rozmiarow wspolczesnej 12-latki!
Nie dotarlam natomiast do kina na Gwiezdne Wojny. Za to w autokarze puscili nam francuska komedie o rodzince w ktorej kazda z corek poslubia odmienca, czyli Araba, Zyda, Chinczyka i Murzyna. Boki zrywac :) Podczas swiat obejrzylismy m.inn. Pride, o gejach i lesbijkach pomagajacych strajkujacym waliskim gornikom za czasow Thatcher, zas w Sylwestra, aby zagluszyc huki petard przerazajace biednego psa, rownie glosny i naprawde bardzo dobry koncert Stonesow z Hyde Parku. W Nowy Rok we wspomnianym Centrum ICE ujrzalam slynnego skrzypka Nigela Kennedy, ktory zachwycil nas niestandardowa interpretacja Vivaldiego, jak i paroma wlasnymi kompozycjami oraz siarczysta wersja standardow Hendrixa. Jak dla mnie, swietny start w 2016!
Na koniec dodam, ze choc przez wiele lat nawet nie spojrzalam w strone autobusow planujac wyjazdy 'na kontynent', bylam zaskoczona widzac ze z Eurolines moge pojechac w tyle ciekawych miejsc, w tym do bezposrednio do Brugii i Ghent. Znosze dobrze takie trasy - teraz nawet udalo sie wytrzymac 27 godzin bez Aviomarinu, wiec najwyrazniej minela mi choroba lokomocyjna - zatem jest jak najbardziej za, zwlaszcza ze moze byc latwiej i taniej, niz samolotem. Jedyna trudnosc to zwiekszone kontrole na granicach. Cofnelismy sie praktycznie do czasow sprzed Unii: w Polsce sprawdzono nam znienacka paszporty we Wroclawiu, pozniej zarowno po francuskiej i angielskiej stronie pod Eurotunelem. Straz graniczna zagladala w luk bagazowy i sprawdzila autokar, czy nie przemycamy aby nielegalnego imigranta. Tym samym idea otwartych granic wziela w leb. Wielka szkoda.
Kto wie, co ten rok przyniesie. Poprzedni skonczyl sie dla mnie smutno, ale nowy zaczal calkiem niezle. Jestem dobrej mysli.
Pride swietna jest, a tej francuskiej komedii to szukam juz od jakiegos czasu :) Autobusy to nie dla mnie niestety. Ostatni raz na dlusza trase jechalam 4 godziny z Dublina do Galway i nigdy wiecej. Co do nie juz tak otwartych granic, to jestem za. Wole poczekac dluzej przynajmniej wiem ze kontrola sie zaostrzyla i tak powinno byc. Trzeba sie z tym pogodzic. Dub
ReplyDeleteJa sie akurat nie denerwowalam na granicy bo rozumiem, czemu nas trzepali, ale mimo wszystko szkoda ze my na tym cierpimy.
ReplyDeleteCo do kontroli się zgadzam, wolę kontrolę niż niepewność (ale i tak w Warszawie paczą na Ciebie i paczą ;-)) skanują paszport, a w Dublinie rzut oka tylko).
ReplyDeleteNo, szkoda tylko że ten smog w Krakówku zalega...
Co do choroby lokomocyjnej to sporo zależy od auta, drogi i kierowcy, przynajmniej w moim przypadku.
Tę wystawę mody chętnie bym obejrzała! A że wszystko już było to nie zauważyłaś? :-)
Pozdro na Nowy Rok!
Pozdro!
Delete