Jestem naladowana pozytywnymi wibracjami ze hej :)
Nie mialam pojecia, ze w Londynie odbywa sie taka impreza, jako zywo przypominajaca krakowski Festiwal Ezoteryczny, na ktory rok w rok sciagaly tlumy spragniane wrozek, jogi, hare krishna, masazy, medytacji, tarota, fotorafii aury, magicznych kamieni i krysztalow i innych podobnych atrakcji. Festiwal w koncu umarl smiercia chyba nie do konca naturalna, bo frekwencja zawsze dopisywala, wiec albo poszlo o koszta wynajmu NCK (Nowohuckie Centrum Kultury), albo jakis purpurat w koncu zakazal szatanskich zabaw, coby zdlawic konkurencje.
Wczorajsza, kilkudniowa impreza odbywla sie przy Earls Court, wstep £11. Otrzymalismy przy wejsciu reklamowki z folderami, jakims magazynem wrozkarskim i kartonik mleka kokosowego. Byly to wlasciwie targi, kazdy wystawca mial swoj boks, czy tez stoisko i tam prezentowal rozmaite wynalazki, od stosunkowo niewinnych, jak olejki eteryczne (niestety przez nasze nosy zidentyfikowane jako syntetyki), czy esencje kwiatowe (czysta woda, jak mniemam), po totalne sciemy typu 'Aktywacja DNA' (mialam ochote zapytac baby to prowadzace, czy w ogole wiedza, co to jest DNA, a nastepnie wyszarpac je za kudly i rzucic wprost pod overground train...ale to bylo zanim mnie opanowaly pozytywne wibracje i ogolne zaczadzenie dymiacymi wszedzie kadzidlami). Niestety, na takich imprezach zawsze jest pomieszanie sacrum i profanum, czyli szarlataneria przeplatajaca sie z uczciwymi i pozytecznymi prakykami. Kolezanka udala sie aktywowac DNA, jak zas ruszylam na podboj szatanstwa i znalazlam:
- stoisko Neal's Yard, firmy produkujacej naturalne i organiczne kosmetyki. Mieli minimalna znizke festiwalowa, wiec sprawilam sobie 30 ml 100 % olejku arganowego za jedyne £16.50. Nie do porownania z tym, co kiedys mialam z Amazon. Ma wyczuwalny, orzechowy zapach, jest gesty i tresciwy i niesamowicie mi wygladzil i natluscil skore przez noc. Kupilam wlasciwie z rekomendacji blogerki Ruth Crilly i bardzo sie ciesze!
- stoisko wydawcy Hay House, a tam masa ksiazek o samorozwoju. Kolezanka nabyla 'How to Become a Money Magnet', ja mala ale do rzeczy ksiazeczke z afirmacjami.
- bar weganski, gdzie zjadlysmy weganskie sushi, salatke i zielony koktail
- stoisko, gdzie nabylysmy sobie plakat z czakramami
I wiele, wiele innych ciekawych miejsc. Kamienie polszlachetne, ktore uwielbiam, ale juz nie kupuje, bo nie chce gromadzic niepotrzebnych rzeczy. Lampy solne, gdzie sie nie moglam pohamowac i kupilam najmniejsza i najlzejsza, od dawna bowiem marzylam o takim ustrojstwie, a targanie tego z Polski wydawalo sie szalenstwem. Poczytalam troche o historii lamp solnych, okazuje sie, za pomysl pochodzi z naszego kraju wlasnie, a stosunkowo niedawno w Kaszmirze i Iranie skapneli sie, ze maja zloza soli kamiennej nadajacej sie do tego celu, co zminimalizowalo droga produkcje polska...Uwazam, ze sa to piekne obiekty i czy z Klodawy, czy z Pakistanu, wspaniale ozdabiaja przestrzen i dodaja klimatu. Tudziez dobroczynnie jonizuja powietrze.
Na festiwalu bylo tez stoisko magazynu 'Psychologies' i mozna bylo kupic sobie ostatni numer za jedynego funta, z czego oczywiscie skorzystalam :)
Duzo by pisac, co tam jeszcze bylo...Na scenie udzielali sie jacys spiewajacy guru, a za dodatkowa oplata mozna bylo wziac udzial w wykladach i workshops, z czego nie skorzystalam...
Zeby dopelnic weekendu, kolezanka wykonala na mnie reiki i masaz plecow. Masaz, jak masaz, ale przy reiki mialam wrazenie, ze ktos mi przyklada zelazko do plecow - uczucie goraca i wrecz piekacej skory. Spooky.
Tak sobie mysle...tyle jest na swiecie systemow wierzen, uzdrawiania, jakiejs tam odnowy duchowej. Kazdy region ma cos wlasnego, plus multum lokalnych odmian. Pewnie kazda dziala na swoj sposob i jest dopasowana do lokalnej populacji. Jedne nacje sie wola wyciszyc i skupic na wlasnym wnetrzu, inne albo wyrzynac innowiercow, albo wisiec na krzyzu i udawac Chrystusa narodow. Osobiscie juz wole ten spokoj i ukojenie. To each their own :)
Wracajac z Londynu dyskutowalymy sobie o naszych planach B na niezbyt odlegla przyszlosc, czyli o tym, jak przeksztalcic hobby w zarobek dodatkowy, albo glowny, kiedys na emeryturze. Kolezanka robi ten kurs reiki, interesuje ja aromaterapia i ogolnie medycyna holistyczna/alternatywna, jak zwal, tak zwal. Chcialaby kiedys otworzyc klinike, miejsce ma, lozko do masazu ma. W sumie fajny pomysl. Mnie znowuz przyszly do glowy uprawnienia instruktora nordic walking, malo popularnego jeszcze w UK, gdzie sport narodowy to lezenie na kanapie, albo pub. Zajrzalam na strone organizacji powiazanej z INWA - International Nordic Walking Federation. Organizuja szkolenia, kwalifikacje sa rozpoznawane przez rzad. Spojrzalam z ciekawosci na polska organizacje, rowniez zrzeszona w INWA. Kursy sa dostepne wylacznie dla osob z legitymacjami instruktora fitness, albo po AWF. Zadumalam sie...Dajmy na to, znam tu kolesia, sprawnego, jak nie wiem, trenujacego wszystko od tenisa po kite surfing. Taka osoba nie moglaby w Polsce zostac nordic walking instructor bo nie ma jakiejs legitymacji...Jaki to ma sens ? Rozumiem, ze kursant ma byc z definicji sprawny, aby motywowal swoich podopiecznych, ale to przeciez dyscyplina rekreacyjna, a nie sport wyczynowy. Jak zwykle, wszystko w PL jest sto razy trudniejsze i niedostepne. INWA jakos nie przeszkadza, ze British Nordic Walking oferuja szkolenia kazdemu zainteresowanemu, kto oczywiscie sam potrafi chodzic z kijkami, a jesli nie potrafi, to niech sie najpierw nauczy z trenerem, a potem zabiera za szkolenia. Jak bedzie kiepski, to nikt nie przyjdzie do niego na zajecia i zostanie wyeliminowany przez niewidzialna reke rynku. Proste.
Taka mala dygresja...ale to nie piewszy raz, kiedy cos niemozliwego w Polsce okazuje sie najzupelniej mozliwe w UK. Roznica standardow, czy rozdmuchiwanie wszystkiego do nieproporcjonalnych rozmiarow ?
Milego Bank Holiday, cokolwiek robicie !
No comments:
Post a Comment