Taki tytul dalam, bo dzis bedzie o paniach i panach. Pamietam film francuski pod podobnym, jesli nie identycznym tytulem, gdzie to kobieta i mezczyzna jechali w milczeniu samochodem, a scena ta zdawala sie trwac wieki i wypelniac caly film.
Ad rem. Naszlo mnie pare mysli i refleksji. Kolezanka z pracy to chce ja rzucac, to chce zostac, w zaleznosci jaki ma nastroj i jak ja w danym dniu potraktowano. Argument najczesciej przewijajacy sie to 'mam blisko do domu', 'mam dobre godziny, zdolalam odebrac dziecko i ugotowac obiad'. W nowej pracy musialaby zapewne jezdzic w dlugie podroze sluzbowe, takze za granice, sporo jezdzic po UK od klienta do klienta, czasem pracowac z domu ale jednak glownie koncentrowac sie na biurze sprzedazy w Londynie. Wszystko to koliduje ze school hours i obiadkami. Nigdy jednak nie slyszalam mezczyzny, ktory martwilby sie o to, co dzisiaj poda zonie na obiad i co zrobia jego dzieci, jesli nie zdola sie wyrwac z biura na czas i odebrac ich ze szkoly, tudziez powiezc na nauki plywania, teatry, tenisy i inne balety, znow odebrac, przywiezc, nakarmic, pomoc w lekcjach, sprawdzic, czy zonie czegos nie potrzeba itd. Czasem sie slyszy o mezczyznach narzekajacych na dlugie godziny pracy spedzone z dala od bliskich, znacznie czesciej jednak facet po prostu wsiada w auto czy samolot i jedzie, gdzie ma jechac. Ba, miewam wrazenie, ze oni preferuja te rozlaki, bo maja pare dni spokoju od ciosajacych im kolki na glowie polowic i potomstwa w trudnym wieku dojrzewania czy innego buntu trzylatka.
Uslyszalam ostatnio w zartach, ze najlepszym srodkiem likwidujacym u kobiet chec do seksu jest...wedding cake. Zawsze mi sie wydawalo, ze te rzewne opowiesci mezczyzn o zonach, co juz sypiac z nimi nie chca i ich nie rozumieja to mity, ale jednak cos w tym jest. Na Zachodzie kobieta, ktora wyjdzie za maz i sie zaciazy, najlepiej pare razy, jest wlasciwie zabezpieczona do konca zycia, bo w razie czego dostanie alimenty, wyrwie swoje po rozwodzie, chocby i nic nie wniosla, chapnie zasilki dla samotnej matki itd. Nie wyladuje na ulicy. Facet sie nie ma szans wykrecic. Jak juz wiec jest obraczka na palcu i sa dzieciaki, faktycznie mozna olac sprawe. Mam wrazenie - znow, jest to zaobserwone, zaslyszane - ze tutaj sporo kobiet kompletnie sie nie stara w zwiazkach. Nie musza, bo w razie rozstania nie zostana na lodzie, wiec moga spokojnie zaniedbac siebie wizualnie, chlopa wpuscic do lozka raz na miesiac, przy pomyslnych wiatrach, a dzieci z poprzednich zwiazkow najlepiej podrzucac jak najczesciej ex-partnerom i ich nowym partnerkom. Niech je zabawiaja przez weekend, placac za wycieczki i prezenty. A co.
Bardzo dziwie sie mezczyznom tkwiacym w takich niesatysfakcjonujacych relacjach. Nic z tego nie maja, ani (dobrego) seksu, ani przyjemnego towarzystwa, zywia sie zimna pizza, daja sie traktowac jak chodzace bankomaty i po co, na co ?
Wracajac do roznorakiego podejscia do karier. Kobiety bardzo chetnie je robia, do momentu, w ktorym polacza sie wezlem malzenskim badz nieformalnie z kims, kto ma lepsza kariere, albo po prostu lepiej zarabia, bo tyra gdzies po 70 godzin tygodniowo. Nagle ambicje zawodowe rozplywaja sie jak we mgle, a pojawia sie przemozna chec bycia housewife na pelen etat. Znowuz, nie slyszalam (jeszcze) o mezczyznie, ktory zwrocilby sie do swojej polowki slowami: kochana, awansuj wreszcie, zacznij zarabiac godziwe pieniadze, bo ja juz dosc sie napracowalem w zyciu i teraz twoja kolej nas utrzymac. Ja ewentualnie bede dorabiac na waciki, poprasuje koszule z wieczora twojemu szefowi albo wezme jakas prosta prace biurowa na 3 dni w tygodniu. Pasuje ?
Jak sie rozbil ten samolot w Smolensku, pamietam, ze niektore rodziny zostaly bez srodkow do zycia, bo zginal ich glowny a wrecz jedyny zywiciel, z wylacznym dostepem do konta bankowego. Zona nagle zostala odcieta od wydzielanych przez meza kwot. Czy nie lepiej byloby nam wszystkim, gdybysmy w miare mozliwosci byli finansowo samowystarczalni ? Dlaczego ciezar i stres utrzymania domu, rodziny ma spoczywac na jednej osobie ? Co, jesli breadwinner nagle padnie na zawal, straci prace albo zwyczajnie zwieje od malzenskiego kieratu na drugi koniec swiata i szukaj wiatru w polu ?
Zdaje sobie sprawe, ze zupelnie inaczej wyglada to w przypadku par bezdzietnych, singli a rodzin z jednym czy kilkorgiem dzieci. Koszta opieki czy jakiegos babysittingu czesto wykluczaja powrot kobiety do pracy, bo nie ma to finansowego sensu - o ile oczywiscie praca jest 'wacikowa', czyli gowniana robota za gowniane pieniadze. Jednak nawet u mojej znajomej w firmie wszyscy faceci sa zonaci i dzieciaci, zas ich zony, wyksztalcone ekonomistki, prawniczki, nie pracuja, choc moglyby przeciez niezle zarabiac. Z kobiet natomiast zatrudnionych tam zadna dzieci nie posiada, bo i jak. Kto by sie nimi zajal, maz ?
Ech, ciezko sie w tym polapac. XXI wiek, rownouprawnienie niby, feminizm zrobil swoje, religie stulily pysk (oczywiscie w cywilizowanych krajach, wiec nie w Polsce), postep pedzi do przodu a mimo to pewne konwenanse i schematy nadal maja sie swietnie a ludzie tkwia w nich na wlasne chyba zyczenie.
Bardzo ciekawy post. Duzo chyba zalezy od wychowania i charakteru - np. o ile bardzo chetnie bym odpoczela kilka miesiecy od pracy, to nie wyobrazam sobie byc finansowo zalezna od partnera! Jestem samodzielna, lubie pracowac, a jeszcze bardziej lubie miec swoja kase i robic z nia to, co chce, np. podrozowac, remontowac dom itd. Ale niektorzy ludzie sa z natury leniwi, nie maja ambicji, i im dobrze na kanapie i zasilku/ utrzymaniu...
ReplyDeleteDziekuje, rzadko ostatnio pisze ale jak juz cos wymecze, to konkretnie i na temat :)
DeleteStraszne to musi byc, chodzic do kogos po pieniadze...Misiu, rzuc kasa, bo skonczyly mi sie tampony/chce nowe buty/niepotrzebne skreslic.
Ja od zawsze twierdze ze kobiety sa same sobie czesto winne roznym "nieprawiedliwosciom" To ze rzadzej awansuja, mniej zarabiaja, ogolnie maja mniej rozwiniete kariery zawodowe to jest tylko i wylacznie ich wina - bo BIHAB (because I have a baby) bo wlasnie wazniejszy dom, obiad, bo tamto sramto. Pewnie ze nie kazdy musi sie spelniac zawodowo ale nie przynajmniej nie marudzi. Wciaz tez funkcjonuja podwojne standardy - jak panienka dorwie nadzianego powiedzmy sportowca i juz nie musi nic robic tylko np blogi pisac, to jest ok. Ale jakby facet tak postepiowal wzgledem swojej partnerki to by sie zaraz zenska czesc oburzyla. Tak samo jak norma jest ze facet po rozwodzie musi byc obskubany ze wszystkiego, musi placic jak najwieksze alimenty i jeszcze sie mu ogranicza kontakt z dzieckiem lub to dziecko negatywnie sie nastawia. A jak facet usiluje po rozwodzie obskubac bogatsza partnerke to od razu h.uj i dran. Co do mnie - nie wyobrazam sobie bycia utrzymywana przez kogokolwiek - rodzicow (od czasu pelnoletnosci) faceta czy przez panstwo. Tymi recami sie na siebie pracuje ;) Dub
ReplyDeleteMas pravdou!
Delete