For Your Pleasure

For Your Pleasure

Saturday, December 29, 2012

***

Zaczne niniejszym miast wstepu: mam problem z wysylaniem komentarzy m.in. do Irolki: bywam, czytam, chcialam zyczenia poslac, ale sie nie dalo, do diaska!

Jak dlugo jestem na Wyspach, jeszcze nigdy tak dobrze przez tak dlugi okres nie pojadlam:  smakowite i urozmaicone jedzonko, podlane zacnym trunkiem. Zaczelo sie od przedswiatecznej srody, czyli lunchu pracowniczego, potem poczestunek od odchodzacej od nas J., potem piatek w kantynie i 'nibbles', przez weekend objadalam sie bigosem i roast porkiem (pycha! tak sie wlasnie powinno przyrzadzac w UK miesa, nie smazyc, dusic tylko piec), potem - wiadomo - trzy dni dolce far niente, nie liczac wielkiej sterty garow do mycia. Na szczescie w Boxing Day poszlismy sie posilac do znajomych, wiec latwizna :) Wrocilam, a w zamrazarce czekal na mnie rzeczony bigos, rzeczony pork, pierozki, plus jestem dokarmiana ciastem :) Na Nowy Rok zas zrobie salatke tunczykowo-ryzowa 'studencka', oraz krewetkowa z avokado, zeby bylo ciutke posh, ha ha. Mam tez smak na rosol z ryby, why not ? Wczoraj na widok tych zapomnianych pierogow w lodowce tak sie ucieszylam, jakby mi milion dolcow dali. Wniosek z tego taki, ze najwazniejsze w zyciu to dobrze i smacznie pojesc, co nie znaczy, przezrec sie bezmyslnie.

Na Oxford Street otworzyli drugiego Primarka. Nie masz ucieczki. Nabylam skinny jeans w kolorze a la Olly Murs, czyli slicznym buraczkowym, po czym okazalo sie, ze ten akurat model w size 10 jest ciasny...12 byloby za duze. Pomimo wszystko udalo mi sie, po nawiedzeniu powyzszego przybytku oraz japonskiego Uniqlo (polecam wszystkim uczulonym na tandetne, a wszechobecne cekinki, zlotka, cetki lamparcie itd.), dotrzec per pedes do British Museum. O Bogowie! Coz to za wysmienite miejsce. Olbrzymie, ale dzieki temu przestronne i pomimo tlumow mozna we wzglednym spokoju podumac nad egipskimi sarkofagami czy asyryjskimi posagami. Nie zdolalam wszystkiego zobaczyc, wypedzili nas bowiem o 17:30 (w piatki sa otwarci dluzej), kiedy to bylam juz na trzecim pietrze, w starozytnym Iranie. Powtorka obowiazkowa.

Poza tym leje, jest ciemno jak wiadomo gdzie i u kogo i generalnie zaszywam sie pod kordla z lekturami.


Czytam z wypiekami na twarzy. Opisy przedwojennego Lwowa, polskiej inteligencji go zamieszkujacej oraz piekla, ktore nastapilo pozniej. Na jednej ze stron cytat z listu Berii do Stalina (rok 1940), sugerujacego rozstrzelanie jencow obozow w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, 'wrogow wladzy radzieckiej'. Na dlugiej liscie ofiar, o czym juz zapewne wspominalam, moj pradziadek, spoczywajacy gdzies w lasach pod Miednoje.

Zadalam sobie w swieta trud odnalezienia na mapie Ukrainy wioski, w ktorej moja prababcia od strony mamy mieszkala i pracowala w miejscowej szkole, zanim z cala rodzina zmuszeni zostali do ucieczki przed bandami UPA. Vyrov, jakies 30 km na polnocny wschod od Lwowa. Chcialabym sie naturalnie dowiedziec czegos wiecej, czy mieli dalszych krewnych i co sie z nimi stalo po wojnie itd. Jak sie jednak do tego zabrac ?

Istambul - jestem coraz bardziej na 'tak'.









2 comments:

  1. Aż otarłam czoło tak u Cie pracowicie. Wstyd ale w tym najważniejszym muzeum nie byłam ale , ze w ramach buntu przestane do Londka ino z wyżerka jeździć to się tam zapuszcza ,a nawet do tego Primarka za jakieś 10 kio mniej.

    ReplyDelete
  2. Drugi Primani od British Museum dzieli 10 min piechotka, wiec masz jak znalazl :) Na zwiedzanie calosci potrzeba jednak kilku godzin, ale zwiedza sie bardzo przyjemnie, tylko pod Rosetta Stone jest tlum :)

    ReplyDelete