Po irlandzkim weekendzie z Dublinia nasunal mi sie, a jakze, szereg refleksji. Przyroda irlandzka jest dzika, surowa i cala swa magie objawia kiedy slonce lekko wychyla sie zza chmur. Mysle, ze przy idealnie bezchmurnym niebie wrazenie nie byloby rownie silne. Wbrew mym obawom nie zmarzlam jak pies, a wrecz przeciwnie - lekko sie opalilam na twarzy, a w polarze bylo mi nawet za goraco. W tym samym czasie Dublin jak i Anglia 'cieszyly sie' paskudna pogoda na Bank Holiday. Mialysmy szczescie!
Po raz kolejny nie moglam sie nadziwic, jak w Irlandii jest czysto i schludnie. Mowie tu o prowincji, a nie o glownych ulicach Dublina czy Cork w sobotnia noc, kiedy przewalajace sie pijane tlumy zapewne robia syf. Domy wygladaja sympatycznie, nie znosze budynkow z czerwonej cegly, niepomalowanych, wygladaja wg mnie brzydko i jakby je niedokoczono. Uniwersytet czy inny gmach publiczny moge strawic, ale domy mieszkalne nie. Tym bardziej podobaly mi sie domostwa irlandzkie z duzymi oknami - okno w mojej angielskiej sypialni jest wielkosci chusteczki do nosa. Nowe budownictwo.
Jak juz jestesmy przy temacie mieszkan, mijalam 'Bankrupt City', czyli opustoszale osiedle porzucone przez dewelopera. Mijalam rowniez Jobstown, gdzie ponoc pracy ni ma, oraz owiane zla slawa Tallaght. Jechalysmy kolo Naas, gdzie, jak sie okazalo, miesci sie duza firma o profilu zblizonym do mojego. Jesli mnie kiedys wywala z UK, bo UK moze za pare lat glosami niewyksztalconych czytelnikow Daily Mirror zdecydowac o wyjsciu z Unii, sprobuje szczescia w Irlandii :)
Irlandia ma wielkie, otwarte przestrzenie. Wydaje sie slabo zaludniona, w kontrascie do UK, ktore jest, jak na niewielka wyspe, przepelnione i dodatkowo teraz zalewane bez litosci gotowymi na wszystko migrantami. Nie widzialam drapaczy chmur, wszedzie panuje raczej niska zabudowa. Czuc, ze jest to kraj bardzo prowincjonalny a im bardziej w glab, tym ciszej i bardziej 'dziko' (pod wzgledem przyrodniczym, hehe). Moze to byc zarowno zaleta, jak i wada. Mnie zachwycilo swieze powietrze w okolicy Brandon Mount, swietne cisnienie wody w lazience w B&B (z mojego angielskiego prysznica woda ledwo leci) i jej jakosc: pilam kranowke i byla smaczniejsza od niejednej wody mineralnej. Troche gorzej z sygnalem telefonii komorkowej i WiFi. Taka gmina...
Drogi fantastyczne, gladkie, nowe, nie widzialam przez dwa dni jednej dziury. Dla porownania, drogi (i chodniki, o ile sie ma szczescie trafic na takowe) w drogim Surrey sa tragiczne.Podrozowanie to przyjemnosc, aut niewiele, trafiaja sie niedzielni gamonie, ktorzy spowalniaja ruch, ale gdziez ich nie ma ?
Podsumowujac, byl to bardzo przyjemny, relaksujacy weekend i z wielka checia powtorzylabym ten scenariusz, tym razem kierujac sie w inne zakatki Irlandii :)
Podczas lotu powrotnego widac bylo pieknie z samolotu gory i plaze Walii. Dublinia ma wielka ochote sie tam wybrac, ja natomiast nie wykluczam przeprowadzki do tej krainy, oczywiscie pod warunkiem znalezienia satysfakcjonujacej pracy. Z tym moze byc problem, gdyz Walia cierpi na chroniczne bezrobocie, szczegolnie w bylych gorniczych miasteczkach. Z drugiej strony, jesli znakomita wiekszosc mieszkancow nie ma zawodu i umie wykonywac jedynie najprostsze prace, to nie ma sie co dziwic.Rozmawialam z kolezanka, ktora mieszkala 3.5 roku w Cardiff i bardzo to sobie chwalila. Pamietam Cardiff sprzed lat, jeszcze zanim zrewitalizowano zatoke i bylo tam szaro i smutno, ale to bylo w 2001 roku ! Walia ma najnizsze koszta zycia w Wielkiej Brytanii, za to, co place tu za moj pokoj moglabym wynajac dom i to z kilkoma sypialniami. Cienie walijskiej egzystencji to potencjalne odizolowanie, choc od lotnisk w Cardiff, Bristol i Birmingham nie jest az tak daleko. Pociag do Londynu jedzie dwie godziny, a z Holyhead na wyspie Anglesey mozna zlapac prom do Dublina :) Nie wspomne juz o pieknej scenerii.
Wszystko zalezy od tego, jak kto definiuje jakosc zycia. Dla jednych jest to pub i Costa za rogiem, dla innych walking distance do high street, dla jeszcze innych widok z okna na gory czy laki i czysta woda w kranie. Ja juz wiem, ze nie wprowadze sie nigdzie, gdzie nie ma Internetu fibreoptic i nie hulaja komorki. Z tego co pamietam, sygnal na Snowdonie byl doskonaly :)
Bardzo trafne spostrzezenia :) Nastepnym razem pojedziemy do Polnocnej ;) Dub
ReplyDeleteSuper :)
ReplyDeleteBardzo się cieszę, że pogoda Wam dopisała, i że Ci się podobało :-)
ReplyDelete