For Your Pleasure

For Your Pleasure

Friday, April 26, 2013

Ramble On

Leb mi puchnie - od odswiezaczy powietrza, swiec zapachowych, perfum dla pseudocelebrytek, z ktorymi borykalam sie caly tydzien, oraz od lotow, domow wakacyjnych i innych spraw z urlopem zwiazanych, z ktorymi borykalam sie co wieczor, od pory pokolacyjnej srednio do polnocy. Zaniedbalam 'Game of Thrones' i 'The Following', DVD z LoveFilm czeka drugi tydzien na obejrzenie, ksiazki sie kurza, mnie w glowie tylko podroze.

Nigdy nie bylam osoba nastawiona na podroze a pierwszy raz wystawilam nos poza granice Polski w roku 1997 bodajze, za sprawa szkolnej wycieczki do Berlina. Potem dlugo, dlugo nic, az do roku 2001, kiedy to pojawila sie szansa odbycia praktyki ze studiow w Anglii. Motywacja byly oczywiscie pieniadze, bo Anglia jako taka kojarzyla mi sie wylacznie z dziwacznymi ludzmi w melonikach i deszczem i zupelnie mnie nie interesowala. Nastepna byla Hiszpania, trzy lata pozniej, w ktorej niewiele zobaczylam, uzalezniona niestety od gospodarzy. Poten znow nadarzyla sie okazja powrotu na miejsce wspomnianej praktyki, czytaj: pracy na farmie owocow wszelakich, jedynie na kilka tygodni. Po przebimbanym w Polsce roku, niepocieszona perspektywa harowania za legendarne 1200 zl brutto, spakowalam walizke i ruszylam ponownie na Wyspy, na ktorych, z przerwami, siedze do dzis.

Na pierwsze prawdziwe wakacje za granica, nie liczac wyjazdow do Polski, ktore trudno uznac za podniecajace, oraz kilkudniowego pobytu w Irlandii, pojechalam zaledwie rok temu, do Pragi, tym samym przelamujac wrodzone tchorzostwo i niechec do zalatwiania wszystkiego samej (po prawdzie, wszystko zalatwila za mnie Expedia). Zlapalam bakcyla i postanowilam jak najpredzej zaczac nadrabiac zaleglosci turystyczne, w miare mozliwosci finansowych i urlopowych (20 dni rocznie...). Nie widze siebie jako podroznika czy backpackera. Potrzebuje minimum, jakim jest czyste lozko i prysznic. Nie lapie stopow, nie pojechalabym nigdzie bez zabukowanego noclegu, hostele sa dla mnie zlem koniecznym. W glowie mi sie nie mieszcza rzeczy, o jakich przeczytalam na czyims blogu odnosnie wedrowania po Jordanii: wkradanie sie przez skaly, zeby nie placic za wstep do Petry, czy wegetowanie tygodniami o chlebie i wodzie...W koncu wakacje to ma byc wypoczynek, mniej lub bardziej aktywny, oraz plynaca z niego przyjemnosc, a nie glodzenie sie, stres i bezdomnosc, po to tylko, aby 'zaliczyc' kolejny kraj badz miasto. Ja przynajmniej tak to widze. Drobnomieszczanstwo ? Byc moze i nie zamierzam sie go wypierac.

Zatem we wrzesniu czekaja mnie Wlochy - po raz pierwszy i mam nadzieje nie ostatni  :-) Widzialam tez na SkyScanner smiesznie tanie loty do Budapesztu (loty do Krakowa w tym samym czasie trzy razy drozsze, niech sie wala), szkoda ze baza noclegowa juz taka tania nie jest. Bardzo tez chcialabym wybrac sie do Istambulu, o ktorym, w przeciwienstwie do Marakeszu, slyszalam same pozytywne opinie. Potem przyjdzie czas na troche dalsze wycieczki: Egipt, prawdopodobnie z Polski, ewentualnie z dojazdem wlasnym, gdyz oferta typu 7 dni zwiedzania + 7 dni wypoczynku jest nieporownywalnie lepsza. Ktoregos dnia nadejdzie zapewne pora, aby wyprawic sie za Wielka Wode...

Ludze sie, ze starczy mi na to wszystko czasu i funduszy. Gdybym do konca swych dni miala pracowac, gdzie pracuje, wynajmowac gdzies pokoj, gdyby mi nawet przyszlo spedzic reszte zycia samej, wlasnie to chcialabym robic w wolnych chwilach: jak najwiecej jezdzic po swiecie, zwiedzac, fotografowac (filmowac w przyszlosci ?) i pozniej to wszystko opisywac. Na stare lata zas zabrac te marne kilka stow panstwowej emerytury i przeinstalowac sie na kolejna obca ziemie, pod warunkiem, ze zycie bedzie tanie, a pogoda sloneczna i ciepla. Nie taki zly plan, co ?











Sunday, April 21, 2013

Oxford

Oxford jest fantastyczny! Coz za przyjemna odmiana po pozbawionych wyrazu, albo wrecz szpetnych miejscowosciach - klonach. Choc nie jestem fanka neogotyku, w Oxfordzie sprawdza sie on swietnie i tworzy niepowtarzalny klimat.Gdzie by sie nie obejrzec, stoi jakas szacowna bryla architektoniczna, jak nie szkola, to kosciol. Rownie urocze sa mosty, od malenkiego 'weneckiego' po Magdalen Bridge.

Weszlam - za oplata - do Christ's College, gdzie nakrecono wiele scen z Harry Pottera. Katedra byla akurat zamknieta, gdyz ktos bral sobie w najlepsze slub! Inne college byly niestety niedostepne dla zwiedzajacych, przynajmniej te, do ktorych usilowalam zajrzec i ktore w ogole zauwazylam, jako ze jest ich bodaj 40. Przypadkiem trafilam na skromna wystawe poswiecona perskiej poezji dworskiej i w ten sposob poogladalam autentyczne manuskrypty i poczytalam tlumaczone na angielski perskie poematy. Naturalnie wszystkie co do jednego o milosci.

Klapnelam sobie nad woda, zeby spozyc  lunch, co przyciagnelo wyjatkowo bezczelne kaczki. Oby ich dzis brzuchy na bolaly po wrapach z lososiem :-)

Na sam koniec weszlam do Primaniego po jakies plastikowe sandaly, z mysla o kapieli w Morzu Martwym i wyszlam z trzema parami spodni, jedne lniane a pozostale z lnopodobnego materialu. W GAP po raz pierwszy w zyciu nabylam koszule - 100% bawelna. Outfit a la Lawrence of Arabia mam z grubsza skompletowany!

Moje plany na jesien ulegaja co i rusz zmianom i na chwile obecna mysli moje kraza wokol Jordanii...


Kraj te ma sporo plusow, mianowicie da ze stolicy dojechac do Petry i nad oba morza przy pomocy autobusow, a w mniej dostepne miejsca - taksowek. Wydaje sie byc bezpieczniejszy dla turystek, niz panstwa Pln Afryki. Bilety lotnicze z Londynu kosztuja tyle, co lot do Polski na swieta - lot, dodajmy, znacznie krotszy. Latwo przeliczac waluty, gdyz 1 dinar rowna sie mniej wiecej 1 euro. Tak, walute maja o dziwo silna. Troche sie obawiam skrajnych upalow w polowie wrzesnia. Poczatkowo rozpatrywalam Jordanie jako alternatywe dla zimowych swiat w Polsce, aczkolwiek i tam potrafi sypnac sniegiem (jednak nie w Aqaba, nad morzem czerwonym), a na pustyni jest ponoc bardzo zimno. Fair enough. Przewodnik zamowiony, a ja sobie czytam blogi i wynurzenia w internecie. Koniec koncow, gdzie trzeba bedzie pojechac!

Zas na rok 2014 mam jeden, za to konkretny pomysl, mianowicie kraj faraonow. Przypuszczalnie z Polski, bo wybor objazdowek wiekszy. Tu jakos nie moge niczego znalesc, poza plazowaniem i nurkowaniem. Angole tacy tepi, ze ich nie interesuja grobowce i piramidy ? No tak, badz co badz to jest nudne. Kolega w pracy na wiesc, ze wybieram sie do Oxfordu na dzien, odparl: What's in Oxford ?

Tym optymistycznym akcentem koncze :)











Sunday, April 14, 2013

***

Jak przyjemnie jest na Oxford Street tuz przed 9 rano! Na tyle przyjemnie, na ile moze byc w tym zgielku i tloku, albowiem juz o tak wczesnej porze zaczyna sie z wolna pandemonium. Potem jest juz tylko gorzej.

Coraz gorzej bedzie tez zapewne w kwestii wiosenno-letnich kolekcji. Weszlam na moment (czytaj: na godzine) do Primaniego zwrocic za dluga o 50 cm spodnice maxi, rozejrzalam sie po wieszakach. Poliestrowe szmaty atakuja. Wyszlam z niczem i pognalam do metra, aby stawic sie w V&A na godzine otwarcia wrot, czyli 10 a.m. Sprytne ? Tak samo zaplanowalo sobie 1000 innych spryciarzy, ktorzy juz tam byli i czekali w niekonczacym sie ogonie, wypisz, wymaluj komuna i kolejka za cukrem. Odstalam swoje, czytajac nieprzeczytana 'Polityke' na Kindle (Smolensk, Smolensk, Smolensk, brzoza, zamach, sledztwo, wrak, puszki, klamstwo, Rosjanie...plus sporo ciekawych artykulow na poziomie, jak zawsze). Dostalam za £14 bilet z godzina wejscia (!) - jakby nas wpuscili wszystkich naraz, po wystawie nie zostaloby sladu.




Bite dwie godziny w srodku, a nawet dluzej...Czas jakby przestal sie liczyc. Zachecac nie bede, bo ci, ktorzy Bowiego lubia i aktualnie przebywaja w Londynie, zapewne juz widzieli i swoje zdanie maja. 

Potem w metro i na Covent Garden, H&M, oddac kolejna przydluga szmate (powariowali z tymi dlugosciami ? na kogo to ma byc, dwumetrowe mutanty ?). Tam zaczelo wiosennie kropic. Na Charing Cross, szukac juice baru, zachwalanego w necie. Znalazlam, byl zamkniety. Nici z rabbit food. Kropienie przeszlo w cos jeszcze mokrzejszego. W metro, pociag i do domu. Ciesze sie, ze mam stosunkowo blisko do stolycy, ale wolalabym miec jeszcze blizej - czyli w metro, wzglednie jakis autobus i do domu. Jak londynczycy decyduja, co robic w weekend ? Przeciez juz od samych porozwieszanych reklam i posterow w metrze mozna dostac oczoplasu. Sporo z tego to rozrywka mocno niewyszukana, ale sa i tez perelki mniejsze i wieksze. Nawet nabralam ochoty na balet, ktorego zawsze nienawidzilam w wydaniu tradycyjnym, czyli koczki, kretynskie stroje tancerek i kalesony zniewiescialych tancerzy. Kiedy jednak tancerze wygladaja tak:




to insza inszosc, nieprawdaz ?

Wracajac do prasy: w pracy podczas lunchu zdarza mi sie wejsc na gazeta.pl i ze smutkiem stwierdzam, ze ten lubiany przeze mnie portal tak zszedl na psy, ze doprawdy idzie rece zalamac. 'Artykuly' pisane chyba przez opoznionego w rozwoju 5-latka. Jaka mam alternatywe ? Na pewno nie Onet, tam moja noga nie postala, odkad zlikwidowalam bloga. Przedzierajac sie przez tony gazetowego mulu dotarlam do wywiadu-rzeki z katolicka fundamentalistka, niejaka Terlikowska Malgorzata w 'Wysokich Obcasach', ktore sa jeszcze jako-tako strawne. Rosyjski dowcip sie przypomina. Jak to jest je..c tygrysa ? I smieszno i straszno...Najbardziej w ich wizji swiata rozwalilo mnie jednak podejscie do oddawania nasienia do badan - Terlikowscy nie mogli zajsc w ciaze. Zastanawiam sie, czy ludzie z takim swiatopogladem zyja tylko w Polsce i USA, czy moze gdzies jeszcze ? Kto ma mocne nerwy, moze zapoznac sie z trescia wywiadu tu.

Zmarla Zelazna Dama. Teraz dopiero widze roznice pomiedzy polnocnymi rejonami kraju, gdzie poprzednio mieszkalam, a mieszczanskim i sytym Surrey. Tu sie Thatcher raczej lubi, a juz na pewno powaza. Na jej pogrzeb panstwo, czyli podatnik, wybuli kolosalna kwote. Smierc kosztuje.

Umeczylam sie nieludzko ogladajac 'The Master'. Joaquin Phoenix zbrzydl tak, ze nie da sie na niego patrzec. Film mogl byc rewelacyjny, a jest kiepski i wlecze sie, jak spaghetti. Polecam tylko zatwardzialym milosnikom tematyki sekt, kultow itd. Swoja droga, maja ludzie niezle zryte mozgi, zeby podazac za bredzacymi banialuki szarlatanami, niezaleznie od tego, czy ci machaja przed nosem pseudoterapia jak scjentolodzy, czy dziurkowanymi kondomami (patrz Terlikowscy). Czy Homo Sapiens ma wbudowany w czerep modul glupawki ? Litosci.

Nowosc na polu aplikacji na Androida: Sleep as Android. Przez cala zime mialam straszne problemy ze wstawaniem, do tego stopnia, ze z trudem wyczolgiwalam sie z lozka o 8 rano, polprzytomna i ogolnie polzywa. Powyzszy app monitoruje nasz sen (nie pytajcie jak, zapewne czaja sie za tym przebiegli Rosjanie od zamachu lub inne sily Zla), co obrazuje w estetycznych grafach i budzi nas, niczym budzik, w fazie snu plytkiego, kiedy jest to najmniej bolesne. Potestuje jeszcze dwa dni i mysle, ze zakupie pelna wersje. Wczoraj zbudzilam sie rowno z Androidem, dzis wstalam, zanim zaszumial Summer Storm, czy co tam ustawilam. Ze statystyk wynika, ze spie mocno przez 60-70% czasu ciszy nocnej. Zebym jeszcze nie musiala spac przez bite 10 godzin, aby jakos funkcjonowac, to byloby naprawde wybornie.

Ostatnia informacja: jesli kogos mierzi moja okazjonalna pisanina o odzywkach i kremach, przenioslam te blahe i antyintelektualne tresci na mego drugiego bloga:

thescentofmagnolia.blogspot.co.uk/

Milej niedzieli!