For Your Pleasure

For Your Pleasure

Sunday, April 29, 2012

***

Decyzje, decyzje. Male, ale cieszace serce. Subskrypcja do 'Sunday Times', sprowokowana pechem: wybralam sie dzis w deszczu i wichurze po w/w gazete, po to tylko, aby w domu odkryc, ze brakuje w niej wszystkich kolorowych dodatkow, bedacych glowna atrakcja niedzielnego wydania. Nie mialam sily isc tam ponownie i walczyc o program telewizyjny, wiec sie zarejestrowalam na ich stronie i mam juz dostep do calosci. Wersja na tablet nie bedzie mi potrzebna...jeszcze nie, ale za pare miesiecy...Kto wie ? Rzucilam sie na recenzje kulturalne i widze, ze w jednym z teatrow leci sztuka-monodram i kto w niej gra ?


Zabukowalam pospiesznie bilet na niedzielne popoludnie pod koniec maja (biletow zostalo 8, wybor miejsc kiepski, coz...). Pierwszy raz w zyciu bede w teatrze w UK i na dodatek zobacze na scenie kogos znanego mi z filmow :)

Dolaczylam tez nareszcie do grona uzytkownikow Love Film. Dostalam wczoraj gift card, w wyniku spozytkowania tejze pierwsze dwa miesiace sa za darmo, potem £5.99 za opcje Light Use. Czy istnieja jeszcze tradycyjne wypozyczalnie filmow w UK ? Chyba nie. Na liste wrzucilam na poczatek 'The Help' oraz 'Potiche' z Catherine Denevue. Koniec z kupowaniem, chyba ze cale boxy, albo pozycje o wyjatkowych walorach artystycznych, ktore mozna ogladac wielokrotnie :)

Wszystko to juz wkrotce bedzie hulac na nowej telewizorni...Hopefully.

Nadal leje. Bezlitosnie, trzeci tydzien z rzedu, non-stop. Jak stwierdzila jedna z lasek w pracy, lato juz przeciez mielismy...


Friday, April 27, 2012

***

Zazwyczaj nie czytuje na necie wiesci gminnych i innych z kraju - wyjatkiem sa krotkie wizyty na krakow.gazeta.pl . Skadinad, gdyby usunac ze strony nazwe miasta, moznaby odniesc wrazenie, ze to jakies wiadomosci z Psiej Wolki. A to pies wpadnie pod rowerzyste (mialam napisac: pod tramwaj, ale wtedy wydaloby sie, ze to nie Psia Wolka jednak), czy tez vice versa. A to kosz na smieci nieznany sprawca obsprejowal. Jak nie pochod jamnikow, to mlodziezy weszpolskiej. Dzis wyczytalam cos bardziej istotnego: ranking liceow, z ktorego wynika, ze najlepsiejsza Piatka jest, a moja szanowna szkola, do ktorej uczeszczalam w latach 1994-98, znalazla sie na pozycji 161. Liczba szkol w rankingu: 181. Poczulam rumieniec zazenowania. Pamietam, ze jako 15-letnie ciele, wybieralam owa nieszczesna placowke z uwagi na jej bliskosc - 20 min piechota, dokladnie tak samo, jak dzis do pracy. Nie interesowalo mnie zupelnie, czy szkola produkuje tasmowo olimpijczykow. Trafiali tam generalnie ci, ktorzy nie dostali sie do lepszych liceow. Pamietam, ze nawet przez mysl mi nie przyszlo, aby probowac swoich sil i skladac papiery do owianego legenda 'Nowodworka', Sobieskiego czy 'Piatki', ktora nie wygrywala jeszcze wtedy w rankingach. Dla mnie byly to miejsca z innego swiata, do ktorego ja nie mialam dostepu. Swiata rodzin szacownych a inteligenckich, dobrze sytuowanych. Wyobrazalam sobie, ze w takich szkolach co i rusz robi sie jakies zbiorki pieniezne, jezdzi na drogie, zagraniczne wycieczki, na ktore oczywiscie nie bede mogla sobie pozwolic, w wyniku czego zostane odepchnieta na margines. Przekonana bylam swiecie, ze ci przyszli olimpijczycy jak nic odgryzliby mi glowe. Tym samym poszlam po najmniejszej linii oporu, decydujac sie na szkole, ktorej dyrektorka byla Wu-efistka, gdzie polonistce udalo sie w klasie maturalnej dobrnac z programem do romantyzmu bodajze. Nikt, ani w domu, ani w podstawowce nie zasugerowal innego wyboru, choc bylam jedna z najlepszych uczennic w klasie. Szkoda. Szkoda, ze za wazna, jakby nie bylo, decyzja zyciowa nie stala realna ocena mozliwosci ani zdrowy rozsadek, o ambicjach nie wspominajac, a kompleksy, tragiczna samoocena, brak wiary w siebie i lek przed nieznanym.

Z innej beczki. Odkad slucham regularnie poludniowej audycji Jeremy Vine Show na BBC Radio 2, czuje sie bardziej...jakby to powiedziec, uswiadomiona spolecznie tudziez politycznie ? Odkad pamietam, bylam apolityczna, bo przeciez w Polsce, angazowac sie w polityke, to jak maczac palce w gownie. Slucham jednak na co dzien tych audycji, kiwam glowa i dumam nad poruszanymi tematami. Dzis zdenerwowany sluchacz okreslil panstwo mianem 'nanny state': chodzilo o pomysl, aby urzednicy councilu chodzili po domach 'troubled families' (zajebiste okreslenie: nie patologia, margines, czy element...) i od 7 rano walili w drzwi, sprawdzajac, czy rodzice wstali i zaczeli pilnie szukac pracy, a dzieci zjadly sniadanie i poszly do szkoly. Wiadomo, ze tak nie jest: starzy spia, dzieci wagaruja. Inni, rownie poirytowani sluchacze sugerowali, aby niesprawnym zyciowo odciac pomoc panstwa w trybie natychmiastowym. Zastanawia mnie, jaki procent obywateli tego kraju ma podobne poglady ? Ilu ma poglady bardziej, hmm, ostre ? Ilu w glebi ducha zgadza sie z postulatami BNP i kopneloby w dupe fale emigracji z Europy Wschodniej, czyli takich, jak ja ? Ilu najchetniej strzeliloby w leb panu Abu Qatada, zamiast trwonic czas i pieniadze na dywagacje, czy poslac go do USA, Jordanii, czy tez stu diablow ?

Tymczasem UK ponownie znalazlo sie w recesji. Dziwnie to zabrzmi, ale bardziej mi lezy na sercu dobro tego kraju, niz umilowanej Ojczyzny. Mieszkam tutaj, zatem to, co sie tutaj dzieje jest dla mnie duzo wazniejsze, niz wyczyny jakiegos (P)osla, blokujacego w polskim sejmie projekt ustawy o in vitro. Jesli w Anglii bedzie dziac sie dobrze, mnie rowniez bedzie dobrze. Na anihilacje troubled families oraz Qatady i jego wesolej kompaniji sie (jeszcze) nie zanosi, na exodus swiezych imigrantow tez nie.

Na koniec, powiem o filmie, ktory zrobil na mnie spore wrazenie. Odzyskalam Film 4 - od czas digital switchover pojawial sie i znikal, a ja na punkcie filmow mam bzika...W ktorys weekend o 9 wieczorem rzeczona stacja puscila 'Das Boot' Wolfganga Petersena. Kojarzylam z nazwy za sprawa remixu kawalka ze sciezki dzwiekowej i choc nie bylam w nastroju na kino wojenne, postanowilam nie przelaczac kanalu, zrobilam sobie herbate, przynioslam jogurt i owoce i zabralam sie za ogladanie. Na szczescie na Film 4 sa reklamy, w przeciwnym wypadku chyba by mi pecherz pekl. Seans trwal do 1 w nocy, byla to bowiem wersja rezyserska, z napisami. Nigdy przedtem nie widzialam filmu o wojnie z perspektywy Niemcow i nawet, jesli troszke zalatywalo mi propaganda - najbardziej niesympatyczna i nielubiana przez zaloge postac to nadgorliwy chlystek z Hitlerjugend - nawet, jesli fakty pomieszane sa z fikcja, U-96 nie zszedl az tak gleboko, ani nie zostal zatopiony w okolicznosciach, w jakich zostalo to pokazane, to swietne zdjecia, muzyka oraz doskonale oddane portrety psychologiczne postaci w pelni wynagradzaja owe niescislosci. Jurgen Prochnow jako Kapitan, wysmienity...Praktycznie cala akcja dzieje sie na statku, kobiet absolutny brak. Nie bede sie powtarzac, wszystko, co wazne, zostalo juz napisane na portalach filmowych - klaustrofobia, okret jako zelazna, plywajaca trumna, straszliwy Atlantyk, scigajacy staje sie sciaganym, potworne cisnienie, ktore moze zmiazdzyc zarowno maszyne, jak i ludzkiego ducha. Jest to w istocie obraz antywojenny; Petersen zdaje sie mowic w imieniu swojej nacji: I po co nam to bylo ?




Zdecydowalam, ze nadszedl kres ogladania filmow na laptopie. Do tej pory nie chcialam zadnego powaznego sprzetu RTV z uwagi na raczej niestabilna sytuacje zyciowa; zawsze to dodatkowe graty na wypadek potencjalnej przeprowadzki, nie wiedzialam tez do konca, czy bede wracac do kraju. Taka ewentualnosc juz sie nie kroi, czuje, ze zostane, tu, gdzie jestem, na dluzej. Zatem, w planach jest 22-calowa telewizornia i odtwarzacz DVD (mozna miec wbudowany, ale jak to bywa z takimi kombinacjami, jakosc na tym cierpi). Zadne tam kino domowe, miejsca brak. Przydalby sie takze jakis micro-system do sluchania muzyki. Mam awersje do mini - wiez od lat, emituja one w moim mniemaniu dzwiek jak z kibla. Pochlebne recenzje jednak daja mi do myslenia: denon-d-m38dab

Do tego, jak Bog da, firma nie padnie pod ciezarem recesji, a ja do reszty nie zbzikuje w tym laboratorium, cosik do odtwarzania winyli i bede kontenta. Such is the plan.

Thursday, April 19, 2012

I don't like the carbs (but the carbs like me)

Helloooo! Ktos sie bardzo skutecznie modlil o deszcz - za chwile zamiast suszy bedziemy miec powodzie. I tak zle, i tak niedobrze. Dzis dodatkowo grzmoty i grad przy +8 stopni. Wspaniala wymowka, zeby wreszcie sprawic sobie wymarzone, wscieklo-rozowe kalosze w ciapy lub inne kwiatki.

Szczoteczka Philips Sonicare wyprobowana, nie powalila mnie tak, jak Clarisonic, acz i tak daje rade. Zeby po umyciu doslownie lsnia. Nawiasem mowiac, musze znalezc wreszcie dentyste. Czas najwyzszy na check - up, zebym przynajmniej wiedziala, na kiedy mam zaplanowac wizyte u stomatologa w Polsce.

Dzisiaj podziele sie z Wami drodzy czytacze refleksja odnosnie tzw. piramidy zywieniowej. Mysle, ze kazdy sie z tym pojeciem zetknal, w szkole na pewno sie przewinelo na lekcji biologii. Wymyslona przez Amerykanow piramida jest oficjalnie zalecana przez polskie Ministerstwo Zdrowia jako sposob ma zdrowe odzywianie.


Na pozor wyglada racjonalnie: na dole jest to, czego zjadamy najwiecej, czyli pieczywo, makarony, kasze, ziemniaki i inne produkty skrobiowe, a wiec energetyczne. Dalej, warzywa i owoce, ktore wedle tego schematu sa wazniejsze od skladnikow budulcowych, czyli bialek. Tluszczy bardzo malo - coz, w koncu ilez da sie zjesc masla czy margaryny - slodyczy najlepiej wcale. Pozornie wszystko w porzadku.

Teraz moja interpretacja. WHO dlatego upiera sie przy swojej wizji zywienia, poniewaz tak jest najekonomiczniej. Produkcja dobrej jakosci miesa jest droga, zatem duzo taniej jest wyzywic pospolstwo, zapychajac mu zoladki chlebem (ktory na tzw. Zachodzie jest koszmarny), ziemniakami i kluskami. Do tego dorzucic warzyw i gotowe. Raz w tygodniu jakies mieso. Da sie przezyc ? Da sie. Co, jesli ktos preferuje dobre mieso, ryby i np. organiczne, czyli jeszcze nie wyjalowione kompletnie warzywa i owoce ? Musi zarabiac powyzej sredniej krajowej. W przeciwnym razie wracamy do punktu wyjscia, czyli tostow, kanapek, frytek, tego, czym delektuje sie znaczna czesc spoleczenstwa.

Tu przechodzimy do efektow bieda-diety skrobiowej: otylosci. Ponoc jest to jeden z najwiekszych problemow cywilizacyjnych. Dlaczego zatem autorytety narzucaja nam sposob odzywiania, ktory ewidentnie otylosc napedza ? Diety wysokopreteinowe nie dziajala dlatego, ze kaza nam zjadac tony miesa i sera; dzialaja, poniewaz wywalaja z jadlosposu weglowodany. Nie twierdze oczywiscie, ze carbs to samo zlo i trzeba sie z nimi pozegnac na zawsze. Sa potrzebne, jak i pozostale grupy zywnosci, wlacznie ze 'strasznymi' tluszczami, bez ktorych w ogole nie bylibysmy w stanie funkcjonowac. Robienie z nich podstawy pozywienia to jednak spore naduzycie; nie harujemy na galerach, zeby potrzebowac takiej dawki energii.

Osobiscie preferuje ryz, kuskus i tortilla wraps (kukurydziane, ewentualnie pszenne), od typowo polskiej trojcy, jaka jest chleb, wszechobecne ziemniaki i jeszcze bardziej wszechobecne kluchy. Tez je jadam, ale raz - dwa razy w tygodniu, nie piec razy dziennie.W przeciwnym wypadku rozdelabym sie do brytyjskiego rozmiaru 16, albo i gorzej. Wszystko w zgodzie ze standardowa wizja zdrowia i zywienia...

Tyle moich przemyslen. Dietetykiem nie jestem, zatem prosze nie brac moich slow na wiare. W razie czego radzcie sie lekarza specjalisty albo innego farmaceuty :)

Sunday, April 15, 2012

Clean on me

Witam niedzielnie, za oknem troche slonca i niestety nie za cieplo. Nie pada, czyli wciaz mamy susze, za uzywanie weza ogrodowego groza srogie kary (emeryci maja jakas ulge pod tym wzgledem). Tyle 'w temacie' deszczowej, wilgotnej Anglii. Doh.

Tydzien byl krotki, z zaburzeniem w postaci braku pradu w czwartek - w konsekwencji piatek zyskal na intensywnosci. Szczesliwie mamy wielkie okna tudzien przeszklony sufit, wiec dalo sie pracowac, czyli robic porzadki w naszym grajdolku, bo coz innego moglibysmy zdzialac bez swiatla, komputera, wag czy hot plate (jak to po polskiemu bedzie ?), na ktorej siedzi czesc materialow. Ech, my w ogole nie doceniamy na co dzien dobrodziejstw, jakie zapewnia nam nieprzerwany dostep do energii...Wydaje mi sie, ze naruszylismy przepisy Health & Safety, pracujac w ciemnicy. Alternatywa bylo wziecie wolnego, albo, co gorsza, bezplatnego wolnego. Najlepsze w tym wszystkim bylo to, ze panowie elektrycy mieli wystartowac o 9 rano, pojawili sie na placu boju o 8 rano i do 10:20 stali sobie i gawedzili. Czy sie stoi, czy sie lezy...

Bilet na 'Salome' juz przyszedl, tym razem zaszalalam i zabukowalam jakies lepsze miejsce, daleko od sceny, ale za to na wprost, czyli juz sie nie bede skrecac i wychylac, by cos dojrzec. Przyniose ze soba lorgnon, bo skoro ma byc jakis seks i nekrofilia nawet, to warto bedzie bacznie obserwowac akcje :)

Od wczoraj jestem w posiadaniu tego oto gadzetu:


Fajnie, ze w najblizszym miescie jest Space NK, wiec obeszlo sie bez zamawiania online i czekania. Bardzo lubie zakupy internetowe, czasem jednak dobrze jest porozmawiac z zywym sprzedawca, nawet jesli ten balansuje na granicy smiesznosci - mam na mysli np. poorane zmarszczkami oblicza kobiet ze stoisk Lancome, ktore dajac mi probke Visionnaire Skin Corector (prawdopodobnie przekrecilam nazwe) przekonywaly mnie, iz same to stosuja i DZIALA! Skoro dziala, to dlaczego tak straszysz, zlotko...Przypomina mi sie Wayne Goss ze znanego kanalu na YT, nabijajacy sie z 'Clinique Women' w bialych fartuchach i z pomaranczowymi twarzami. Otoz nie jest to specjalnosc Clinique, ogolnie rzecz biorac staff we wszelakich beauty halls straszy i to straszy tak, ze potencjalna klientka ma ochote uciec, gdzie pieprz rosnie - albo w spokoju ducha dokonac zakupu online. Doczepie sie jeszcze do skandalicznego stanu, w jakim znajduje sie wiekszosc stoisk: testery brakujace, albo rozkradzione, a jak juz sa, to brudne tak, ze przez lateksowa rekawiczke strach dotknac.

Wracajac do meritum. Mile dziewcze w Space NK pobieglo na zaplecze i przynioslo mi szczote do wyprobowania. Nie obylo sie bez standardowego 'I use it and it's soooo great', co skomentowalam usmiechem, bo dziewcze mialo powazny tradzik. Clarisonic wszak nie od tego jest, aby zastepowac dermatologa. Wybralam kolor hot pink, dorzucili mi jakies probki od Eve Lom i olejek, ktorego nazwa nic mi nie mowi i z elegancka czarna torba wyszlam ze sklepu wielce zadowolona. Powinnam w zasadzie wyjasnic na sam poczatek, co to wlasciwie jest i czym sie je. W skrocie, Clarisonic to elektryczna szczoteczka do oczyszczania twarzy dzialajaca na takiej samej zasadzie, co szczoteczka do zebow Philips Sonicare (tez sobie zamowilam na Amazon w najtanszej wersji, a co, raz sie zyje...), czyli uzywajaca ultradzwiekow. Wlosie szczoteczki nie obraca sie, a drga z czestotliwoscia 300 na sekunde. Szczota ku memu zdumieniu byla juz naladowana (czyzby zwrocona przez niezadowolonego klienta ? Zwroty sa mozliwe do 90 dni, dobrze to wg mnie swiadczy o firmie), wiec mialam okazje wyprobowac. Mia ma jedna predkosc i wylacza sie automatycznie po 1 minucie, zebysmy nie przedobrzyli. Uzywamy jej z woda i zelem do mycia twarzy, ale nie z mleczkami czy kremami. Przekonalam sie wczoraj na wlasnej - nomen omen - skorze, ze urzadzenie owo faktycznie dziala i to jak! Gapilam sie w lustro z niedowierzaniem, a po okolo godzinie gapilam sie z jeszcze wiekszym niedowierzaniem. Na mnie efekt jest naprawde dobry, gwoli scislosci dodam, ze mam tlusta cere, ktora ciezko jest domyc i ktora zaczyna sie swiecic zaraz po umyciu, do tego sklonnosc do wypryskow (w wieku 33 lat...), nie takie juz pierwsze zmarszczki, skore pod oczami dla odmianu coraz suchsza a i zluszczam sie tu i owdzie.

Podejrzewam, ze u osob z sucha cera Clarisonic moglby dac inne nieco rezultaty, choc producent zapewnia, ze szczota nadaje sie dla kazdego, nawet osob z rozyczka. Faktem jest, ze na oczyszczonej skorze o niebo lepiej dziajala specyfiki, ktore na nia kladziemy, czy jest to naturalny olej, czy jakies tam serum, czy preparat na pryszcze. W przeciwnym wypadku mozemy sobie ladowac tony Creme de la Mer czy innego La Prairie i g...z tego bedzie.

Jestem bardzo ciekawa, czy moje zadowolenie sie utrzyma - jesli nie, mam az 3 miesiace, zeby zmienic zdanie i Clarisonic oddac tam, skad przyszedl.

Na You Tube sa doslownie setki recenzji tego gadzetu, takze kilka po polsku. Szczota przychodzi w kilku wersjach, Mia jest najprostsza i namniejsza, wraz z nia dostajemy mala tubke zelu do twarzy tego samego producenta. Choc to urzadzenie amerykanskie, ma angielska wtyczke. W Anglii mozna je kupic we wspomnianym Space NK, Selfridges oraz online i oczywiscie na eBay - ja bym sie jednak bala, ze trafi sie fake.

Na koniec, nawiazujac do wspomnianego Visionnaire: mam po dwie probki tegoz jak i Genifique. O ile ten pierwszy faktycznie lekko poprawia wyglada mojej facjaty, Genifique nie robi kompletnie nic. Oba w pelnowymiarowej wersji kosztuja £80. Moja rada: zainwestowac w Clarisonic :)

Dozylismy na szczescie takich czasow, ze nie musimy sie meczyc z tym, co nam Bozia dala i sa liczne srodki, niekoniecznie inwazyjne, ktore naprawde pomagaja, poczawszy od nadtlenku benzoilu, ktory  zabija wypryski na smierc, bo retinoidy, po fajne gadzety, jak Mia. Do tego dochodza suplementy, takie jak najnowszy Dove Spa Strenght Within , o ktorym, czym chelpi sie producent, wspomniano w 'New Scientist'. Tylko uzywac.

PS. To nie jest recenzja sponsorowana :)

Monday, April 09, 2012

***

"Religion, sexuality and perversion are a potent combination in the gripping opera Salome. On stage the story has provoked scandal not least with Oscar Wilde’s play, upon which Strauss based his opera: violence, nudity and necrophilia are inevitable parts of its nature and appear in this production too. Physical and moral decay in a grand setting underlie this psychologically astute and boldly inventive interpretation by David McVicar. The art deco inspired designs are by Es Devlin, designer of the London 2012 Olympics Closing Ceremonies."

Brzmi zachecajaco ? Tez tak mysle, sprzedaz biletow rusza od jutra, zatem bede probowala zabukowac bilet w pracy...Oby mi komputera nie zabrali, bo tak sie u nas konczy lazenie po Internecie w celach z praca niezwiazanych.

Przerwa swiateczna wyjatkowo nudna. Jesli ktos w Wielkanoc mial zyczenie np. odwiedzic rodzine czy znajomych w Londynie, nie korzystajac przy tym auta, to dupa zbita, bo South West Trains, podobnie jak w Boze Narodzenie, zawiesilo serwis. Jak swieta, to swieta. Straszne to i nadal dla mnie niepojete.

Praga zaklepana. Przestudiowalam wpisy Dublinii, jak i inne relacje internautow, notuje nazwy restauracji, kawiarni i piwnic, ceny wstepow do atrakcji turystycznych. Bede miec sporo czasu, zeby sie wyrwac poza miasto, do Krumlowa czy w Czeski Kras (taki Ojcow ichni). Sprawdzilam O2 Arena, zamiast koncertu Black Sabbath jest Ozzy & Friends, srednio mnie neci szczerze mowiac, bilety po 1.5 tys czeskich koron...Za to najlepsze miejsca w operze sa po ok £40 i to jest dopiero okazja, w porownaniu do ROH! Szkoda, ze kiedy ja tam bede, nie wystawiaja Toski czy Madame Butterfly. Byc moze skusze sie na cos innego. W Pradze zawsze cos sie dzieje.

Drugi sezon Tudorow powoli dobiega konca. Czy te baby rozumu nie mialy, zeby sie pchac w ramiona Henia, widzac,jak ten doprowadza do ruiny kolejnych bliskich wspolpracownikow (myslalam, ze to byla specjalnosc Stalina), o malzonkach nie wspominajac ?  Peter O'Toole raduje oko, jako papiez i mam nadzieje, ze w trzeciej serii pokaza kolejnego swietnego aktora, ktory by pociagnal ten sredni spektakl.

Wreszcie dobrnelam do ostatniej kartki "Steel nad Snow" i napoczelam tom kolejny. Oj, dzieje sie, Mance Rayder napiera od polnocy ze swoja anarchistyczna horda, smoki rosna w sile a z nimi Daenerys Targaryen, Sansa cierpi meki w malzenstwie z ...Nie bede psuc przyjemnosci tym, co czytaja. Z facebookowego linka trafilam ostatnio na ultraprawicowy artykul, ktorego autor dowodzi, ze tworcy, jak i odbiorcy fantasy to kretyni. Nie wolno bowiem wymyslac pseudosredniowieczych swiatow, w ktorych brak Jezusa. Nawet teoretycznie nie maja one prawa bytu. Ubolewam nad ograniczeniem umyslowym tego maniaka; gdyby mial sprytu tyle, co kijanka, umialby pokazac, jak fatalnie tocza sie losy wyimaginowanej cywilizacji pozbawionej blasku chrzescijanstwa (gwoli sprawiedliwosci, bohaterowie Gry o Tron wycieraja sobie geby religijnymi wierzeniami, tyle, ze alternatywnymi). Tym samym moglby probowac udowodnic, nieudolnie, ale zawsze, wyzszosc wlasnej kultury. Pal go licho. Bardziej intryguje mnie, dlaczego Martin pisze o wydarzeniach dziejacych sie na przestrzeni tysiecy lat. Hmm, nasz wlasny grajdolek troszke sie zmienil od, powiedzmy roku tysiecznego naszej ery, natomiast u Martina wszystko jakby stanelo w miejscu, jest sredniowiecze permanentne. Cos im hamuje postep naukowo-techniczny ? Czekam na wyjasnienie w kolejnych tomach.